W 2021 roku Piotr Jacoń opowiedział, że ma transpłciową córkę Wiktorię. Dziennikarz TVN od tamtego czasu regularnie zabiera głos w temacie transpłciowych dzieci i ich problemów. Jest także autorem książki "My, trans". Teraz Piotr Jacoń wstawił post na Instagram, w którym opisał przykrą sytuację, jakiej doświadczyła jego córka podczas wizyty u endokrynologa. Została potraktowana wyjątkowo bezdusznie.
Na instagramowym profilu Piotra Jaconia pojawił się obszerny wpis dotyczący wizyty jego córki w jednej z warszawskich przychodni.
My się w [tu padła nazwa firmy - dop. red.] leczeniem transseksualizmu nie zajmujemy - usłyszała Wiktoria od pani doktor endokrynolog. Gabinet był z widokiem na Warszawę. Bo ta scena rozgrywa się w centrum stolicy Polski. — Nie transseksualizm, tylko transpłciowość. Nie chcę leczyć, tylko odnowić receptę na hormony. Terapię hormonalną prowadzę od dwóch lat. Mam nowe dane. Jako kobiecie przysługuje mi refundacja. Po to przyszłam — mówi Wiktoria i już wie, że znów będzie trudno - napisał Piotr Jacoń.
Lekarka popisała się wyjątkową niekompetencją i niewiedzą. Tym samym nie chciała wypisać Wiktorii przysługującej jej refundacji na leki hormonalne.
Pani doktor (a trzeba wiedzieć, że wizyta osoby transpłciowej u endokrynologa jest czymś oczywistym i koniecznym, jeśli rozpoczęło się terapię hormonalną) nerwowo przegląda coś w internecie. - Nie mogę pani dać refundacji. Tu jest napisane, że to tylko dla kobiet w menopauzie lub z usuniętą macicą. A pani? Pani nie jest żadną z nich. - Ale jeśli przerwę terapię, będę miała objawy jak przy menopauzie. - Mogę wypisać z odpłatnością 100 proc. - Ale według mnie refundacja... - Nie mogę - przerywa Wiktorii. Nie mogę, bo NFZ będzie się czepiał. Są duże kary. A ja zaraz idę na emeryturę. Nie chcę kłopotów - opisywał zaistniałą sytuację Piotr Jacoń.
Córka dziennikarza zaczęła przywoływać inne osoby transseksualne, które otrzymały refundację na lek hormonalny. To jednak nie pomagało. Lekarka była nieustępliwa. Zapłakana dziewczyna wybiegła z gabinetu. Okazało się jednak, że przyczyną kłopotliwej sytuacji była niewystarczająca wiedza lekarki. Niezbędne informacje Wiktoria znalazła w internecie.
Córka wychodzi. Właściwie ucieka. Wypada na korytarz, a stamtąd do najbliższej toalety. Tam ryczy z bezsilności. W swoim życiu kolejny już raz. Do czasu... Bo Wiktoria to... Wiktoria. W telefonie wpisuje frazę: warunki refundacji hormonów. Klika w portal dla studentów medycyny. Znajduje... oprócz tego, co wymieniła lekarka, widzi symbol F64, który oznacza transpłciowość. Ociera łzy. Wychodzi z toalety. Idzie korytarzem. Puka do gabinetu. Doktorka jest sama. Wiktoria nieproszona siada przy jej biurku. - Wróciłam, bo coś znalazłam... Niech pani spojrzy. Kobieta czyta. Zagląda do komputera. Coś sprawdza. - No, tak... Wypisuje receptę. 30 proc. odpłatności. — Proszę... Nie. Słowa »przepraszam« nie było - dodał Piotr Jacoń.
Napisaliśmy do rzecznika firmy z prośbą o komentarz w tej sprawie, jednak do momentu publikacji artykułu nie otrzymaliśmy odpowiedzi.