Hanna Lis należy do grona najbardziej rozpoznawalnych dziennikarek w Polsce. Była żona Tomasza Lisa nie boi się zabierać głosu w istotnych kwestiach. Prywatnie jest matką dwóch córek, które są owocami jej związku z przedsiębiorcą Jackiem Kozińskim. Pozostaje aktywna w mediach społecznościowych, gdzie z okazji imienin podzieliła się interesującą historią na temat własnych narodzin.
Na Instagramie dziennikarki pojawiło się nowe zdjęcie opatrzone długim wpisem. Hanna Lis pozuje na nim w letniej sukience i w okularach przeciwsłonecznych, pod ręką trzymając żółtą torebkę. Z okazji obchodzonych niedawno imienin wpis poświęcony został historii jej narodzin:
Imieninowe najlepszości i wszelkiej cudowności Aniom i Haniom! Ja świętuję podwójnie, bo całe życie byłam (i jestem) zarówno Anką, jak i Hanką.
Jak się okazuje, imię w obecnej formie zawdzięcza tacie, a właściwie jego drobnej pomyłce:
Szanowny ojciec mój był przed laty tak poruszony moim przyjściem na świat, że nim dotarł do urzędu stanu cywilnego, zapomniał, iż na imię miał mi dać (zgodnie z ustalonym z mamą scenariuszem) Anna. I wyszła z tego Hanna.
Przy okazji wyznała, że przyszła na świat w wyniku porodu kleszczowego. Przeprowadza się go za pomocą metalowych kleszczy położniczych i wykonuje jedynie w sytuacji, gdy występują komplikacje zagrażające życiu matki lub dziecka, a jest za późno na cesarskie cięcie:
Był (rzekomo) pod przemożnym wrażeniem urody swojej nowo narodzonej córki, stąd roztargnienie i pomyłka. Jako dzieciak z wielogodzinnego porodu kleszczowego odznaczałam się urodą raczej wątłą i nienachalną, ale nie zaprzeczam: Taty tłumaczenie całkiem przypadło mi do gustu.
Macie podobne historie?