Więcej ciekawych newsów znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Karol Strasburger od 1994 roku jest prowadzącym "Familiady". Prezenter ostatnio gościł u Rafała Paczesia, który postanowił wypytać go o szczegóły teleturnieju i słynne suchary, które stały się jego wizytówką.
Stand-uper Rafał Pacześ z "Pacześ Show" był ciekawy, jak to możliwe, że przez tyle czasu utrzymał się w jednym miejscu. Okazuje się, że na początku nie było łatwo. Strasburger wyznał, że nigdy nie miał scenariusza, przez co czasem nie wiedział, jak rozmawiać z ludźmi. Przez pewien okres czasu całował kobiety w rękę, a do każdego zwracał się "per pan".
Początki były trudne, ponieważ ja jestem nietypowym gościem. Nie mam napisanego scenariusza, nie wiedziałem jak mam rozmawiać z ludźmi i się do nich zwracać. Był taki okres, że do gości wszystkich w telewizji mówiliśmy "per pan", a kobiety starałem się całować w rękę - wyznał Karol Strasburger.
Prowadzący słynie przede wszystkim ze swoich żartów, które rzuca już w pierwszych minutach teleturnieju. Karol Strasburger zdradził, że był to jego pomysł.
Pomyślałem sobie, że zacznę takimi żartami, tylko jak znaleźć trzy tys. dowcipów, które nikogo nie obrażają, nie mają w sobie przekleństw i niczego złego w środku, nie dotykają policjantów, kościoła, rządu, polityki, blondynek, więc jak to zrobić, żeby powiedzieć, a nikogo nie obrazić?
Doceniacie jego inwencję?