Więcej o sytuacjach, które dzieją się naprawdę, a nigdy nie powinny, przeczytacie na Gazeta.pl.
W trakcie gali rozdania Węży, między odczytywaniem wyników, atrakcją dla publiczności miały być występy stand-uperów. W drugiej połowie na scenę wszedł praktycznie nieznany nikomu twórca (niewiele ponad 300 polubień fanpage'a na Facebooku) Mateusz Szelest. Nie wspominalibyśmy jego nazwiska, ale chcemy was ustrzec przed kupieniem w przyszłości biletu na jego występ. Padły słowa, które raczej nie sprawią, że zyska popularność - a już na pewno nie w dobrym kontekście.
W trakcie gali rozdania antynagród Węże, poza wyczytywaniem nominowanych i laureatów, "atrakcją" gali były występy rodzimych stand-uperów. Mateusz Szelest powiedział, że chciałby pogratulować Jackowi Belerowi, który był nominowany za scenę seksu z... Dorotą Wellman. Potem dodał, że chodziło mu o moment gwałtu świni.
Chciałbym złożyć wielkie gratulacje na ręce Jacka Belera. Szczególnie za odwagę. Ja bym się na przykład nie odważył zagrać w scenie erotycznej z Dorotą Wellman - powiedział Szelest.
Poziom, który zaprezentował, trudno nawet wpisać w jakąkolwiek kategorię. Czy naprawdę w tych czasach bawi kogoś wyśmiewanie z wyglądu? I porównywanie do zwierzęcia, jeszcze w kontekście czegoś tak niesmacznego, nieetycznego i przede wszystkim karanego w Polsce więzieniem? Reakcja publiczności najlepiej świadczy o poziomie "żartu". Nikt, poza "twórcą", nie zaśmiał się na sali. Szelest próbował sobie pomóc i jeszcze bardziej się pogrążał:
Chodzi mi o ten gwałt świni, tak - wyjaśnił.
Sami możecie zobaczyć krępującą cieszę, jaka nastąpiła na sali po żenującym występie stand-upera. Jego wypowiedź usłyszycie w okolicach 60 minuty transmisji.