Informacje na bieżąco możecie znaleźć na stronie głównej Gazeta.pl.
We wtorek o godzinie czwartej czasu polskiego zaczęła się rosyjska inwazja na Ukrainę. Władimir Putin ogłosił rozpoczęcie "operacji wojskowej" i wezwał ukraińskich żołnierzy do złożenia broni. W pierwszych godzinach przeprowadzono ostrzał rakietowy wokół m.in. Kijowa, Odessy i Charkowa. Weronika Marczuk zamieściła na Instagramie fotografię ostatniej z miejscowości i modliła się o zaprzestanie wojennych działań.
Weronika Marczuk sześć dni temu napisała, że nie może przestać myśleć o ojczystej Ukrainie. Boi się o swój kraj i część rodziny, która w przypadku wojny będzie musiała iść na front. Czuje ogromny strach, szczególnie teraz, bo w Charkowie, gdzie trwa ostrzeliwanie rakietowe, ma chrześnicę. Pokazała ten moment na zdjęciu.
Jednak wojna. To nie człowiek, bo to nie są ludzie. Niech Bóg ma w opiece Ukrainę, ludzi, niech ma w opiece wszystkich nas. Bombardowania są wszędzie, wprowadzono już stan wojenny, czołgi wjeżdżają i z Białorusi i z Rosji i z Krymu… Na zdjęciu Charków. Zatrzymajcie się, błagam, nie niszczcie życia, chociaż nie krzywdźcie ludzi - apelowała błagalnie.
Następnie na jej InstaStories pojawiło się wstrząsające nagranie z miasta Umań w Ukrainie. Na drodze leżało zakrwawione ciało.
Giną ludzie. Świat nie może dopuścić do najgorszego. To są kadry z Umań, zwyczajnego miasteczka - napisała.
W komentarzach pod postem internauci okazywali jej wsparcie. Trudno sobie w takim momencie wyobrazić strach Weroniki Marczuk, gdy w ojczystym kraju, gdzie przebywają jej bliscy, trwa wojna.