Więcej na temat życia prywatnego gwiazd przeczytasz na stronie Gazeta.pl
Justyna Pochanke występy w telewizji miała we krwi. Już jako dziecko poprowadziła program "5-10-15". Potem miała dłuższą przerwę, ale wybór kierunku studiów nie pozostawiał wątpliwości co do tego, co chce robić. Zdecydowała się bowiem na dziennikarstwo. Kończąc naukę, złapała pierwszą pracę w zawodzie - w Radiu ZET. Choć było jej tam dobrze, konflikt z dyrekcją zdecydował o ostatecznym odejściu. Składając wypowiedzenie, liczyła, że będą negocjować i zawalczą o nią. Tak się jednak nie stało. Może i dobrze, bo potem zaczęła pracę w TVN, a prowadzenie "Faktów" sprawiło, że poznała ją cała Polska.
W wywiadzie dla magazynu "Zwierciadło" wyjaśniła, w jakiej kondycji fizycznej i psychicznej się znajdowała. Pęd i odpowiedzialność prowadzenia przez długie lata głównego wydania "Faktów" oraz "Faktów po faktach" doprowadziły Justynę Pochankę do skrajnego wyczerpania. Stan, w którym się znajdowała, nie pozwalał jej na właściwe funkcjonowanie. Zaczęła się bezsenność i ogólna niemoc. Jak sama przyznała, była zmęczona i wyeksploatowana.
Miałam taki moment w życiu, że cierpiałam długie lata na bezsenność. Jadłam w nocy, pracowałam w dzień. Dwie, trzy godziny snu i jazda. Siedziałam jak skamieniała, łzy płynęły same, nie potrafiłam nawet odpowiedzieć na pytanie: dlaczego?
Była gospodyni "Faktów" wymagała pomocy specjalistów. Mąż oraz córka postanowili wysłać ją na terapię. Sami też reagowali na jej stan. Wyznała, że czasem musiała być izolowana w sypialni, a wszelkie łakocie chowane, aby nerwowo ich nie podjadała. W "Newsweeku" Justyna Pochanke zmierzyła się z plotkami związanymi z tym, co robi i gdzie się znajduje. W wywiadzie z sierpnia 2021 roku prostuje informacje na swój temat:
Czytałam, że wybudowaliśmy dom w Marbelli i czuję się tam osamotniona i smutna. A także, że piszę książki - autobiografię i dla dzieci. Nie piszę, tylko czytam. Domu w Marbelli nie mam, choć mam swoje miejsce w Hiszpanii. Ale od dwóch lat nie wyjeżdżam, nie miałam i nie mam planów emigracyjnych.
Justyna Pochanke z pomocą specjalistów i najbliższych wróciła do właściwego funkcjonowania. I choć nadal ogląda wiadomości, by zobaczyć, jak dziennikarze radzą sobie z przekazywaniem informacji, to zapewnia, że nie tęskni za kamerami.