Więcej aktualnych informacji ze świata znajdziecie na stronie głównej Gazeta.pl
Joe Biden dopuścił się niemałej wpadki i to w pomieszczeniu pełnym kamer i dziennikarzy. Prezydent USA wzburzył się ostatnim pytaniem na konferencji prasowej, o czym dał znać całej sali. Plan był inny - miał to powiedzieć do samego siebie, wyszło nie tylko niezręcznie, ale i chamsko. Nagranie z konferencji szybko obiegło internet.
Biały Dom zorganizował konferencję prasową, poprzedzającą posiedzenie gabinetu Joe Bidena, dotyczące inflacji i wzmacniania konkurencji na rynku. Stany Zjednoczone zmagają się z największą inflacją od 40 lat. Nie brakowało więc pytań o aktualny kryzys. Jednak nie to zwróciło oczy świata na prezydenta USA. Kiedy korpus prasowy był już wyprowadzany z sali, korespondent Fox News, Peter Doocy, postanowił uzyskać jeszcze jedną odpowiedź od głowy państwa. Krzycząc, zadał pytanie o to, czy Biden uważa inflację za swoje polityczne obciążenie. Pozostający jeszcze przy mównicy prezydent odparł w sposób pełen ironii:
Nie, to wielki atut. Większa inflacja... Co za głupi sukinsyn.
Joe Biden był najwyraźniej przekonany, że mikrofony są już wyłączone. Nie były. Jego ostatnie słowa usłyszeli wszyscy zgromadzeni, a także internauci na całym świecie. To poważna rysa na wizerunku prezydenta, lecz nie pierwsza tego typu. Na konferencji, która odbyła się tydzień wcześniej, impertynencko potraktował dziennikarkę tej samej stacji, mówiąc, że jej pytanie jest głupie. Innym razem wszyscy myśleli, że zasnął, kiedy podczas spotkania z premierem Izraela zamknął oczy. Nagranie także było powodem żartów w sieci.
Sondaże wskazują, że większość wyborców za wysoką inflację w USA, która obecnie oficjalnie wynosi siedem procent, obwiniają właśnie prezydenta. Jego zespół PR musi się teraz bardzo starać.