Więcej na temat gwiazd show-biznesu na stronie głównej Gazeta.pl
Bob Saget, komik i aktor, który szerszej publiczności znany jest z serialu "Pełna chata", został znaleziony martwy 9 stycznia w pokoju hotelowym w Orlando na Florydzie. Zgon stwierdzono na miejscu. Teraz znane są pierwsze szczegóły śmierci gwiazdora.
9 stycznia członkowie rodziny Boba Sageta długo nie mogli się z nim skontaktować. W końcu zadzwonili do hotelu, w którym przebywał, a z którego miał wymeldować się właśnie tego dnia (Saget był w nim w ramach trasy "I Don't Do Negative Comedy Tour"). Do pokoju komika wysłano pracownicę ochrony. Gdy Jody Lee Harrison weszła do pokoju 65-latka, wszystkie światła były wyłączone.
Wszystkie światła były zgaszone. Bob leżał na łóżku. Obsługa nie odnotowała ani pulsu, ani oddechu. Jego ciało było lodowate - podaje portal TMZ.
Przedstawiciele biura szeryfa dotarli do jego pokoju hotelowego w hotelu Ritz-Carlton w Orlando tuż po 16.00 i znaleźli Sageta leżącego na plecach w łóżku. Według raportu biura szeryfa opublikowanego 10 stycznia:
Jego lewe ramię znajdowało się na jego klatce piersiowej, podczas gdy jego prawa ręka spoczywała na łóżku. Nie zaobserwowano żadnych śladów urazu - czytamy w CBS News.
Z raportu wynika, że na miejscu śmierci nie odnaleziono śladów walki, a w pokoju były przedmioty należące do Sageta. Te znajdowały się na szafce nocnej, szafce telewizyjnej, w szafie i łazience.
Saget został uznany za zmarłego o 9 stycznia o godzinie 16.18. 10 stycznia lekarz sądowy przeprowadził sekcję zwłok, jednak nie ustalił jeszcze przyczyny śmierci. Specjalista, jak czytamy na portalu CBS News, przyznał, że potrzebne są dodatkowe badania i dochodzenie. Te mogą potrwać od 10 do 12 tygodni. Rodzina zmarłego w oświadczeniu podała, że policja na wczesnym etapie śledztwa nie podejrzewa, żeby doszło do przestępstwa lub spożycia narkotyków.