Informacje z życia gwiazda znajdziesz również na stronie Gazeta.pl.
Marcin Meller, choć jest aktywny w mediach społecznościowych, to niechętnie pisze o prywatnych sprawach, a już na pewno nie zwierza się, z jakimi chorobami się zmaga. Tym razem opisał szczegółowo zdrowotne zawirowania z ostatnich dwóch lat.
Marcin Meller przyznał się w sieci, że właśnie przeszedł covid. Choć jest zaszczepiony, to znalazł się w szpitalu. Dlaczego?
Miałem covida. Teoretycznie miało być lajtowo, ale moja zaniepokojona kardiolożka nakłoniła mnie, bym złożył swe sexy ciałko do warszawskiego szpitala zakaźnego na Wolskiej. Spoko, zbadany, uratowany.
Dziennikarz wyznał, że należy do grupy ryzyka. Rok temu znalazł się na SOR-ze z zawałem serca.
Moja kardiolożka była spanikowana, bo w czerwcu ubiegłego roku, w szczycie pierwszej fali pandemii lądowałem na SOR-ze w Mrągowie z zawałem serca. Oficjalnie z powodu przerzutu zapalenia płuc na mięsień sercowy. Było nieśmiesznie. Dochodziłem do siebie pół roku - wspomina dziennikarz.
Marcin Meller opisał szczegółowo, jak później obawiał się zakażenia koronawirusem. Napisał też, że zawsze mu się wydawało, że jest nieśmiertelny. Nie raz zdarzało się otrzeć o śmierć. Był reporterem wojennym, uczestniczył w wypadku autobusu w Kenii, ale zawsze wychodził cało. Nigdy wcześniej nie miał większych problemów ze zdrowiem. Często się bada, po 33 latach rzucił palenie. Krótko mówiąc, stara się żyć zdrowo.
I stwierdziłem, że poddaję twierdzę. I, że mimo iż głęboko się z tym nie zgadzam, to chyba jednak jestem śmiertelny. I trudno, przyjmę nawet do wiadomości, że leki na nadciśnienie to już będę musiał łykać do śmierci - pisze Marcin Meller.
Dla wszystkich swoich fanów dziennikarz ma jedną radę, by korzystali z fachowych porad lekarzy.
Swój samochód powierzam mechanikom, swoje zdrowie lekarzom, nie czytelnikom internetu, albo zakłamanym politykom co sami się szczepią, a ludzi szczują na naukę.
Co sądzicie o takiej radzie dziennikarza?