• Link został skopiowany

Serial TVP "Gra na Maksa" miał bawić. Taki obraz kobiety już dawno przestał kogokolwiek śmieszyć

Przy okazji Euro 2020 Telewizja Polska pokazuje miniserial "Gra na Maksa". Zamiast humorem na wysokim poziomie produkcja raczy widzów utartymi stereotypami i kiepskim żartem.
'Gra na Maksa'
fot. VOD TVP screen

Euro 2020 to prawdziwe święto futbolu. Prawie codziennie na antenie Telewizji Polskiej fani piłki nożnej mogą oglądać zacięte sportowe widowiska. Fani, czyli mężczyźni i kobiety. Tak, my też oglądamy piłkę nożną i to nie po to, by z wywieszonym językiem podziwiać muskuły Cristiano Ronaldo czy Oliviera Girouda, a po czyste piłkarskie emocje. Czy kogoś jeszcze to dziwi? Widocznie tak, bo przestarzałe stereotypy nadal są pożywką dla niektórych produkcji. Przykładu nie trzeba szukać daleko. Przed meczem wystarczy rzucić okiem na miniserial TVP "Gra na Maksa", a następnie szybko przełączyć kanał. Produkcja miała być zabawna, ale coś poszło nie tak.

Zobacz wideo Zjednoczeni ponad podziałami, czyli piłkarskie emocje wśród polityków

Serial "Gra na Maksa" miał bawić, ale nie wyszło. Stereotypy zamiast dowcipu na poziomie

Serial "Gra na Maksa" opowiada historię pary, której losy koncentrują się wokół mistrzostw Europy w piłce nożnej. Maks to zapalony miłośnik futbolu, który pyszałkowato traktuje swoją ukochaną i pokazuje, gdzie w czasie Euro jest jej miejsce.

Ala została pokazana jako ta "głupiutka". Zgodnie z nudnym i powielanym od lat przekonaniem nie ma zielonego pojęcia o piłce nożnej, a w ważnych chwilach traci czas na strojenie i pudrowanie nosa. To wszystko spowite jest kiepskim dowcipem, który zużył się i przestał śmieszyć już ładnych parę lat temu.

Jak to wygląda w praktyce? W jednym z odcinków Ala bulwersuje się, że Maks jej nie słucha. Mężczyzna nie pamięta, że dzień wcześniej zapowiedziała wizytę koleżanek. Jak się okazuje, powiedziała mu o tym, kiedy oglądał mecz. Szok. Odezwała się do niego w czasie spotkania, a na dodatek ma czelność dziwić się, że w ogóle nie została usłyszana. Dalej jest jeszcze gorzej. Ala dowiaduje się w końcu, jak powinna zachowywać się w czasie meczu. Kobieta może odzywać się tylko w czasie przerwy.

Ostatecznie na meczu u Maksa pojawiają się kumple, a u Ali koleżanki. Podczas gdy mężczyźni relaksują się na kanapie z piwem w ręku, kobiety trajkoczą jak katarynki. W tle. W końcu Maks zaprasza je do wspólnego oglądania meczu, ale tylko po to, by w końcu przestały dyskutować. Panie dają jednak popis, komentując wygląd piłkarzy i plotkując na temat romansów. Obraz bardzo stereotypowy, a dla kobiet obraźliwy. Przypomina scenę z pociągu z filmu Marka Koterskiego "Dzień świra", tyle że tam faktycznie była zabawna.

Innym razem Ala przyłapuje Maksa na pisaniu wiersza - rzekomo dla niej. Za romantyczny gest w ciemno zgadza się na postawienie w domu stołu do tenisa stołowego. Szybko wychodzi na jaw, że czuły wiersz miłosny to tak naprawdę życzenia dla polskiej reprezentacji.

Co na to Ala? Zgodnie z banalnym i męczącym stereotypem - jak na kobietę przystało - obraca się na pięcie i obraża. Dalej wcale nie jest lepiej, bo Maks nie daje za wygraną i jednak pisze liryk, w którym nazywa ukochaną swoim podstawowym napastnikiem. Ala znów obrywa rykoszetem. Pyta, czy nazwał ją tak dlatego, bo uważa, że jest... agresywna.

Scenarzyści najwyraźniej znów zapomnieli, że są kobiety, które też lubią sport i doskonale wiedzą, jaką rolę na boisku odgrywa napastnik, obrońca czy pomocnik. W czasie Euro 2020 oglądałam do tej pory wszystkie mecze, wytrwałam do rzutów karnych w meczu Francja - Szwajcaria i mam zamiar cieszyć się kolejnymi widowiskami. Możecie mi wierzyć, nie jestem jedyna. Takich kobiet są tysiące, a tego typu stereotypy już dawno powinny przejść do lamusa.    

Więcej o: