Na kanale Izabeli Janachowskiej na YouTube pojawiła się kolejna odsłona wywiadów z gwiazdami, które zdradzają szczegóły swoich przyjęć weselnych. Tym razem gościem ekspertki ślubnej była Zofia Ślotała. Stylistka pod koniec września wzięła zachowany w tajemnicy przed mediami ślub z Kamilem Haidarem.
Okazuje się, że Ślotała zorganizowała imprezę w zaledwie siedem dni i ze względu na pandemiczne obostrzenia zrezygnowała z hucznego wesela w Zakopanem.
Pani urzędniczka zadzwoniła i powiedziała: "Jest wolny termin za siedem dni. Bierzecie czy nie?" - wspomina Zofia.
W rozmowie z Izabelą Janachowską projektantka mody wyznała, że gdy spotkała Kamila, przeczuwała, że to właśnie on zostanie ojcem jej dzieci. Ponoć na drugi dzień zadzwoniła do mamy i powiedziała: "Poznałam swojego przyszłego męża". Jak wyglądało pierwsze spotkanie z ukochanym?
Poznaliśmy się na Stadionie Narodowym. Abstrakcyjna historia. Były wtedy MŚ w windsurfingu. Ani ja nie mam nic z tym wspólnego, ani Kamil. Byliśmy ze wspólnymi znajomymi, oni nas poznali ze sobą, poszliśmy razem na obiad, później na siebie wpadaliśmy i z tego zrodziła się wielka miłość.
Ich relacja była na tyle głęboka, że niemal od razu podjęli decyzję o potomstwie. Narodziny dwojga dzieci opóźniły tradycyjne zaręczyny i ślub pary. Zofia czekała na oświadczyny Kamila aż pięć lat. Jak wyznaje, była zawsze na nie przygotowana.
Od samego początku wiedzieliśmy, że chcemy mieć dzieci. To była nasza pierwsza, szybka decyzja, ale to była świadoma decyzja. Najpierw pojawiła się Rania, dwa lata później Leonard. Kamil wiedział, że chcę ślub, ale się naczekałam na zaręczyny. Były po jednym i po drugim dziecku. Od poznania minęło pięć lat. Miałam takie uczucie w brzuchu: a nuż, może to właśnie teraz! Zawsze byłam ładnie umalowana, uczesana, gotowa.
Jak wyglądała chwila, na którą gwiazda czekała tyle lat? Haidar uklęknął przed nią podczas wyjazdu na Mazurach. Para spędzała tam czas z przyjaciółmi.
Płynęliśmy taką barką, dopłynęliśmy do portu na Mazurach. Dwie minuty wcześniej mówię: "Mógłby się oświadczyć. Jest taka piękna aura, światła, wszyscy przyjaciele". A przyjaciółka mówi: "Przestań. Zrobi to w odpowiednim momencie". Choć o wszystkim wiedziała.
Wspomnienia wywołały u Ślotały silne emocje. Stylistka podczas rozmowy z Janachowską popłakała się ze wzruszenia.
Przeżywam to jeszcze raz. I jak on klęknął, to tak jak teraz tak się popłakałam, że już nic nie widziałam na oczy. A nawet nie słyszałam, a on mówi: "To tak czy nie?". Jak z bajki, przepiękne i z elementem zaskoczenia - opowiadała z przejęciem.
Zofia od lat kocha góry, dlatego to właśnie w Zakopanem chciała zorganizować huczne wesele na 200 osób. Pandemia jednak pokrzyżowała jej plany, choć jak teraz przyznaje gwiazda, nie żałuje ślubu, na który zaprosiła jedynie 20 gości.
Wszystko było idealnie. Wiedziałam, że to nie może być słodko pierdzące. Wiedziałam, że to musi być trochę rock'n'rollowe, dlatego postawiłam na różowe, czerwone i fioletowe kwiaty. Mieliśmy czarne obrusy, na całym stole było lustro. Zależało mi na tym, żeby to był dzień od czapy [środa - przyp. red.], żebyśmy mogli mieć prywatność. Marzyłam o ślubie w Zakopanem, pandemia pokrzyżowała plany, a z drugiej strony wyszło perfekcyjnie, jak sobie wyśniłam.
Ślub stylistki odbył się w Łazienkach Królewskich, a dokładniej w Królewskiej Galerii Rzeźby. Ze względu na panujące w tym historycznym miejscu zasady nie było mowy o tańcach do białego rana. Gwiazda musiała negocjować nawet możliwość picia podczas przyjęcia czerwonego wina.
Nie można było tańczyć. Nie było pierwszego tańca. O trzeciej padłam.
Panna młoda wytańczyła się na poprawinach, które dwa dni później urządziła w folkowym stylu w Zakopanem. Jak zapowiada, nie wyklucza, że to właśnie tam będzie chciała zorganizować ewentualny drugi ślub.
Wzięliśmy ślub cywilny, więc jeszcze ślub kościelny... Czemu nie - wspomniała tajemniczo.
Cieszymy się, że mimo przeciwności losu i pandemicznych obostrzeń wesele Zofii Ślotały wyglądało tak, jak sobie wymarzyła.