Hannah Waddingham przez dwa sezony wcielała się w rolę Septy Unelli w hitowym serialu HBO "Gra o tron". Pomimo że ostatni sezon został wyemitowany dwa lata temu, to informacje o kulisach powstawania serialu nadal elektryzują widzów. Teraz do grona osób zdradzających niewygodne fakty na temat kuluarów powstawania "Gry o tron" dołączyła Hannah Waddingham.
Twórcy "Gry o tron" wielokrotnie byli krytykowani za szczegółowe pokazywanie brutalnych scen gwałtu i krwawych walk. Emilia Clarke, jedna z najjaśniejszych gwiazd serialu, w 2019 roku wyznała, że produkcja jej odmowę udziału w rozbieranych scenach skwitowała zdaniem "zawiedziesz swoich fanów".
Pod koniec szóstego sezonu Brytyjka miała zagrać ofiarę gwałtu, jednak produkcja w ostatniej chwili wycofała się z tego pomysłu i zmieniła scenariusz.
Było tak dużo skarg z powodu gwałtu na Sansie, że wycofali się z tego pomysłu. Kiedy dostałam nowe uwagi do scenariusza mówiące o tym, że będę potrzebowała górnej części kostiumu do nurkowania, byłam pewna, że nastąpiła jakaś pomyłka. Gdy o to spytałam, odpowiedzieli, że zamiast tego kręcimy podtapianie - ujawniła Waddingham.
Aktorka wspomina, że kręcenie sceny tortur Septy, było wyczerpującym doświadczeniem nie tylko dla niej, ale również dla partnerującej jej w serialu Leny Headey, która wcielała się w rolę Cersei Lannister.
Przywiązano mnie do drewnianego stołu za pomocą odpowiednio dużych pasów. Poza porodem to był zdecydowanie najgorszy dzień w moim życiu. Trwało to 10 godzin. Dla Leny, która musiała przez długi czas polewać mi twarz zimną wodą, to było bardzo niekomfortowe - przyznała Waddingham.
Aktorka, goszcząc w programie "Collider Ladies Night" wyznała, że po nakręceniu tej brutalnej sceny niemal straciła głos, a jej ciało pokryte było ogromną ilością siniaków.