Córka sławnego reżysera Andrzeja Wajdy otrzymała od niego dwa domy jeszcze za jego życia. Jeden z nich to dworek w podwarszawskich Głuchach, gdzie na stałe mieszka od 30 lat. Druga posiadłość to przedwojenna willa na warszawskim Żoliborzu. Po śmierci reżysera z willi wyprowadziła się jego żona Krystyna Zachwatowicz. Potem zaczęły się problemy. Kiedy Karolina Wajda przyjechała na miejsce, nie wierzyła własnym oczom.
Karolina Wajda opowiedziała, co działo się we wnętrzu willi po śmierci ojca. Okazało się, że jest zdewastowana.
Dom był ogołocony z niemal wszystkich mebli i pamiątek. Wszędzie piętrzyły się góry śmieci. Wyrwano okap w kuchni, deski sedesowe, wymontowano nawet akcesoria ze zlewu, pozrywano tapety, żyrandole, wieszaki. Do dziś nie mam pojęcia dlaczego i po co. Nie dowierzałam temu, co widziałam tak bardzo, że poprosiłam mojego ojca chrzestnego Daniela Olbrychskiego, żeby przyjechał na miejsce i zobaczył to razem ze mną. Był tak samo zrozpaczony jak ja - powiedziała Karolina Wajda w rozmowie z portalem Pomponik.pl.
Córka Andrzeja Wajdy do odziedziczonej willi czuła głęboki sentyment. Reżyser mieszkał tam z żoną od 1973 do 2016 roku.
Mieszkałam tam, kiedy odwiedzałam tatę, kochałam każdy kąt, obraz na ścianie, mebel. Mam w pamięci niezwykłe spotkania ze znanymi przyjaciółmi taty i rozmowy, które toczyły się w salonie i ogrodzie. Zawsze powtarzałam ojcu, że nie sprzedam tego domu, bo jest dla mnie zbyt ważny - wyznała Karolina Wajda w rozmowie z Pomponikiem.
Tak też postąpiła. Postanowiła nie sprzedawać willi, a odremontować ją z pomocą architekta i konserwatora zabytków. Odnowienie zdewastowanych wnętrz zajęło dwa lata i pochłonęło dużo pieniędzy. Po remoncie dom podobno został wynajęty zaufanym osobom.
Karolina Wajda jest jedyną córką sławnego reżysera i aktorki Beaty Tyszkiewicz.