Angelina Jolie była niezwykle buntowniczą nastolatką, a do tego też mocno zagubioną. Trudne relacje rodzinne odbiły się na jej zachowaniu i rzutowały jeszcze na dorosłe lata. Nienawiści do ojca, który porzucił jej matkę, nigdy nie ukrywała i bardzo długo nie chciała mieć z nim nic wspólnego. Dopiero niedawno w ich relacji nastąpił przełom i Jon Voight - również słynny aktor doceniony Oscarem - mógł poznać swoje wnuki. Teraz nieco więcej o nastoletnich czasach Angeliny możemy dowiedzieć się dzięki jej znajomej z gimnazjum w Kalifornii, która sprzedała brytyjskiemu DailyMail.com zarówno zdjęcia jak i listy od młodej Angie.
Kobieta, która udostępniła zdjęcia i listy, chce pozostać anonimowa. Angelinę poznała w szkole El Rodeo Middle School w Los Angeles i od początku odbierała ją jako osobę "ekscentryczną i piękną, która skrywała w sobie coś mrocznego". Jednocześnie miała dobre serce i dużo współczucia dla ludzi doświadczonych przez los.
Była wspaniałą osobą i łączyła nas piękna przyjaźń. Ludzie nie zdają sobie sprawy, że od zawsze cechowała ją niezwykła hojność. Była szalona, ale hojna. Zdarzyło się, że nie widziałam jej sześć miesięcy, a po powrocie dawała mi pieniądze. Jako osoba lepiej sytuowana od nas wszystkich, kochała się z nami dzielić. Nigdy nie przeszła obok bezdomnego bez zaoferowania mu jedzenia albo pieniędzy i bez głośnego stwierdzenia, że bezdomność jest straszna.
Jednocześnie jak na 14-letnią uczennicę Jolie prowadziła dosyć szalone życie. Była "buntownicza i nastawiona przeciwko gwiazdorskim środowiskom Beverly Hills". W listach pisanych do przyjaciół opisuje swoje kace po zakrapianych imprezach, liczne romanse i trudne relacje z rodziną.
Imprezowałyśmy: piłyśmy, paliłyśmy i brałyśmy kwas - kontynuuje opowieść dawna przyjaciółka. Angelina chciała robić dzikie rzeczy wycelowane przeciwko Beverly Hills. Ubierałyśmy się na czarno i uważałyśmy się za anarchistki. Nie chciałyśmy jeździć szpanerskimi samochodami, zamiast tego wolałyśmy wspierać ofiary szkolnych prześladowań.
Angelina Jolie była niezwykle związana z matką. Marcheline Bertrand, która zmarła kilka lat temu na raka jajników, była bardzo wyluzowaną matką. Nie miała nic przeciwko, żeby jej córka piła ze znajomymi w domu, byleby miała ją na oku. 15-letniej Angelinie dała tabletki antykoncepcyjne, co niezwykle zirytowało dziewczynę.
Na złość matce spuściła wszystkie tabletki w toalecie i zrezygnowała ze spania z chłopakiem.
Po tym, jak Jon Voight porzucił rodzinę, zyskał w córce wroga. Angelina była wściekła i "czuła do niego obrzydzenie" do tego stopnia, że któregoś dnia wyrzuciła otrzymany od ojca prezent przez okno.
Dostała razem z bratem nowy komputer, a były to czasy, kiedy taki sprzęt był bardzo drogi i deficytowy. Kiedy tylko ojciec wyszedł, Angelina wyrzuciła komputer przez okno sypialni. Marcheline nawet się nie zdenerwowała, bo rozumiała gniew córki.
W jednym z listów Angelina pisała, jak nienawidzi rodzinnych spotkań:
Wolałabym leżeć nago w dziurze pełnej czerwonych mrówek niż odwiedzać moich krewnych.
Z dalszych opowieści dowiadujemy się, że Angelina miała mroczne obsesje i marzyła, żeby prowadzić zakład pogrzebowy. Lubiła odwiedzać cmentarze i spędzać tam dużo czasu. Na jednym ze zdjęć pozuje na tle nagrobków:
Te fascynacje zostały jej na lata, bo już jako rozpoznawalna aktorka chętnie opowiadała o swoich przemyśleniach na temat śmierci oraz nietypowych hobby takich jak kolekcjonowanie noży. Głośno mówiło się też o tym, że po swoim pierwszym ślubie z Billym Bobem Thorntonem wymieniła się z nim fiolkami krwi.
Uważała, że byłoby interesująco i romantycznie, jeśli wzięlibyśmy żyletki i nacięli sobie palce, rozsmarowali trochę krwi w tych medalionach i nosili na szyi, tak jak nosi się kosmyk włosów swojego dziecka. I tak nosiliśmy swoją krew na szyi - opowiadał aktor po latach.
Swoje mroczne fascynacje Angelina porzuciła ponoć, gdy została matką. Uspokoiła się, wyciszyła i postanowiła nawet wybaczyć ojcu. Dziś Jon Voight może w końcu sporadycznie widywać swoje wnuki.