Ostatnie dwa lata były wyjątkowo trudne dla Ariany Grande. Przypomnijmy, że w czerwcu 2017 roku po jej koncercie w Manchesterze doszło do zamachu bombowego. Rok później były chłopak gwiazdy, Mac Miller, przedawkował narkotyki. Ariana spotykała się wówczas z Petem Davidsonem. Zakochani bardzo szybko zaręczyli się, ale ich związek przetrwał zaledwie kilka miesięcy. Traumatyczne przeżycia mocno odbiły się na psychice piosenkarki.
Każdy inaczej radzi sobie z traumą. Ariana Grande rzuciła się w wir pracy. 26-latka w krótkim odstępie czasu nagrała dwa świetnie sprzedające się albumy, a od kilku miesięcy jest w trasie koncertowej po Ameryce Północnej. Podczas jednego z ostatnich występów rozpłakała się na scenie podczas wykonywania piosenki zatytułowanej "R.E.M". Nieoficjalnie mówi się o tym, że gwiazda napisała ją z myślą o Macu Millerze.
Fani z miejsca zaniepokoili się kondycją psychiczną swojej idolki. Jakiś czas temu Grande wyznała, że cierpi na zespół stresu pourazowego. Od tamtej pory nie komentowała publicznie swoje stanu zdrowia. W odpowiedzi na troskę swoich wielbicieli wystosowała jednak oświadczenie na Instagramie.
Obiecuję, że nie zrezygnuję z tego, co zaczęłam. Wszytko odczuwam teraz nieco intensywniej. Zobowiązałam się do ruszenia w trasę koncertową w momencie mojego życie, w którym muszę uporać się z wieloma problemami. To właśnie dlatego ostatnio często płaczę. Dziękuję za wyrozumiałość - napisała.
Nie jesteśmy przekonani, czy praca na najwyższych obrotach pomoże Arianie. Podobnego zdania są jej fani.
Wciąż cierpi. Widać, że czas nie uleczył jej ran. Chciałabym, żeby mogła wciąć urlop i zająć się sobą.
Ona potrzebuje przerwy. Jest przemęczona.
Nie jest gotowa, żeby znów występować na scenie - czytamy w komentarzach.
Zgadzacie się?
Nagranie ze wspomnianego koncert znajduje się TUTAJ.
MŁ