W sobotę, 18 października, rozpoczęły się pierwsze finałowe występy XIX Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego im. Fryderyka Chopina. Na scenie zaprezentowali się Tianyou Li, Eric Lu, Tianyao Lyu oraz Vincent Ong. Wydarzenie poprowadziła Marta Wrześniewska, dla której widzowie byli wyjątkowo surowi. Natychmiast wytknęli jej pomyłkę.
"Kolejnym wykonawcą dzisiejszego wieczoru jest pan Eric Lu z Kanady" - zapowiedziała Marta Wrześniewska drugiego uczestnika pierwszego finałowego dnia Konkursu Chopinowskiego. Widzowie natychmiast zauważyli pomyłkę prowadzącej. Eric Lu nie pochodzi bowiem z Kanady, a z USA, co wyjaśniła Marta Wrześniewska już po pierwszym utworze artysty i przeprosiła za swój błąd. Widzowie nie zostawili jednak na niej suchej nitki. "Ja wszystko rozumiem, ale pani prezenterka zapowiadająca Erica Lu jako reprezentanta Kanady - to jednak masakryczna wtopa. Myślałam, że przyjdzie jakaś refleksja, gdy będzie zapowiadała po angielsku, ale niestety myliłam się", "Tak się pomylić, co za wstyd" - pisali oburzeni internauci na grupie, która zrzesza fanów Konkursu Chopinowskiego na Facebooku. Wśród oburzonych znaleźli się i tacy, którzy stanęli w obronie prowadzącej. "Przecież pani czytała z kartki, to nie jej pomyłka", "Każdy może się pomylić, bez przesady" - pisali.
To jednak nie wszystko, bo widzowie przyczepili się również do... stylizacji prowadzącej. Choć na ekranach można było zobaczyć jedynie górę jej kreacji - cekinową i na ramiączkach, to jednak niektórym internautom taki strój nie przypadł do gustu. "To nie dyskoteka", "Pani trochę za bardzo rozebrana, to nie na miejscu", "Ale z tym strojem to przesadziła" - pisali. Nie zabrakło jednak również widzów, którzy stanęli w obronie prowadzącej i zwrócili uwagę, że jest ubrana stosownie do okazji. "A ja uważam, że kreacja bardzo elegancka i wpisuje się w wieczorowy dress code", "Pani wyglądała bardzo dobrze" - komentowali.
Nie tylko Marta Wrześniewska znalazła się w ogniu krytyki widzów. Kamerzysta również im już podpadł. Pierwszym zarzutem, który padł pod jego adresem, był fakt, iż nie wyciszył telefonu na czas występów, co skończyło się sporą wpadką. Podczas scenicznych popisów Amerykanina Williama Yanga operatorowi zadzwoniła bowiem komórka. Niestety, nie było to jedyne faux-pas mężczyzny. Lista przewinień kamerzysty okazała się dosyć długa. "Szurał krzesłem, przestawiał w trakcie grania kamerę, gadał do mikrofonu, miał założone słuchawki w ten sposób, że na widowni słychać było dochodzące z nich komentarze, w trakcie występu wstawał po swój plecak rzucony z dala od krzesła, zsuwała mu się kurtka powieszona na oparciu itd." - możemy przeczytać w komentarzu jednej z oburzonych internautek. Więcej na ten temat przeczytacie TUTAJ.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!