Niedawno Presserwis podał, że TVP pracuje nad nową wersją "Trędowatej" na podstawie powieści Heleny Mniszkówny pod tym samym tytułem. Po tej informacji jeden z portali ogłosił, że na planie pojawi się znowu Elżbieta Starostecka, czyli najsłynniejsza odtwórczyni Stefci Rudeckiej. Tym razem jednak miałaby zagrać zupełnie inną postać. Czy rzeczywiście historia zatoczy koło i aktorka z ponadczasowej ekranizacji Jerzego Hoffmana wróci na plan "Trędowatej"? W rozmowie z dziennikarzem Plotka Bartoszem Pańczykiem gwiazda nie kryła zaskoczenia.
Mało kto wie, że przed laty w pierwszym odruchu Elżbieta Starostecka odrzuciła zagranie w "Trędowatej", ze względu na to, że nie była fanką książki Mniszkówny. Zasłoniła się wtedy problemami zdrowotnymi i pojechała na operację zatok. Żadna z innych aktorek nie pasowała jednak Jerzemu Hoffmanowi. Na razie nie wiadomo, kto będzie reżyserował nową wersję "Trędowatej", ale Elżbieta Starostecka niestety nie wróci na plan.
O planie reaktywacji "Trędowatej" dowiedziałam się wczoraj. Nie mam żadnych informacji na ten temat, nikt mnie nie zapraszał. Każdy może robić, co mu się podoba i kręcić, co tylko chce. Ja tam nie zagram, jakże bym miała? Nawet gościnnie się tam nie widzę. Moja historia z "Trędowatą" zakończyła się w 1976 roku. To dla mnie zamknięta historia. Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. Ale miłość jest na tyle ponadczasowym tematem, że zawsze będzie dobra do ekranizacji. Trzymam kciuki, by nowa wersja cieszyła się powodzeniem i znalazła swoich sympatyków. Z chęcią ją obejrzę
- powiedziała Plotkowi Elżbieta Starostecka. Jej najnowsze zdjęcia zobaczysz w galerii na górze strony.
Elżbieta Starostecka nigdy nie ukrywała, że nie przepadała za swoją słynną bohaterką, która ją zaszufladkowała. - Była za bardzo jednowymiarowa. W pierwszym scenariuszu sama powieść i postać Stefci potraktowana była z dystansem. W tej wersji Stefcia - wolna od ludzkich spojrzeń - była łobuziakiem. Jednak areopag mędrców odrzucił ten pomysł i zdecydował, że "Trędowata" ma być pokazana zupełnie na serio, bo szeroka publiczność parodii i dystansu nie polubi - stwierdziła w "Dzienniku Trybunie". Nie żałuje jednak, że wystąpiła w produkcji Jerzego Hoffmana, mimo że sława ją męczyła. - Jednak to, że nie lubię samej postaci, nie oznacza, że nie doceniam samego faktu, że ją zagrałam, bo przecież przyniosła mi masową popularność, chociaż w pewnym okresie dość kłopotliwą. Poznawano mnie nawet po głosie - powiedziała.