Anna Popek ruszyła z TV Republika w Polskę. W Boże Ciało wyszła z warszawskiego studia i znalazła się z porannym programem "Jedziemy!" w Czerwińsku nad Wisłą. Zapowiedziała, że kolejnego dnia również będzie go prowadziła w malowniczych plenerach. Wieczorem na jej InstaStories pojawiła się relacja z ogrodu jednej ze swoich przyszłych gościń. Uwagę przyciągały indory, które zdawały się nie być zachwycone, że są nagrywane, bo ciągle gulgotały, co tylko wystraszyło prezenterkę. Brakowało tylko, by ktoś zaczął jeszcze śpiewać słynną piosenkę ludową o babie, która miała koguta i indora.
Anna Popek od dwóch miesięcy sprawdza się w roli gospodyni telewizji śniadaniowej TV Republika. Dwoi się i troi, by program był ciekawy. A to ugniata na wizji ziemniaki, a to donosi z domu różne rekwizyty, których brakuje. Co by nie mówić, to była gwiazda TVP nie traci tempa. Jako doświadczona medialnie osoba wie, jak zwrócić uwagę. W jej najnowszej wieczornej relacji z indorami nie brakowało dynamiki. Poruszała się niepewnie między dwoma gulgoczącymi indykami, chcąc przynieść kobiecie kwiaty.
Patrzcie, jak się kłóci. A może nas zaprasza na jutrzejszy program? O co ci chodzi? Trochę się boję. Boję się. Ale czego się nie robi dla Telewizji Republika. To nasza gospodyni. Jutro będziemy w dworze tutaj nagrywać i realizować nasz program wspaniały. Indory też wystąpią. Mam nadzieję, że ja też, bo mnie nie zadziobią
- mówiła wystraszona Popek. Zdjęcia z tego zajścia znajdziecie w galerii na górze strony.
Anna Popek po dołączeniu do TV Republika szybko wkupiła się w łaski ekipy z programu. Dziennikarka w kwietniu nie przyszła do nowej pracy z pustymi rękami. - Mam swoje sposoby na rozładowanie emocji. Przyniosłam dobre ciasto. Endorfiny od razu się podnoszą, ekipa widzi, że jest coś pysznego i każdemu się milej pracuje. Moi rodzice zawsze mówili: "nie wchodź w nowe miejsce z pustą ręką". Trzymam się tej zasady i zawsze jak zaczynam nowy projekt, to przynoszę coś słodkiego. Wszystko właśnie po to, żeby trochę umilić początek, który dla wielu jest stresujący. Okazało się to znowu strzałem w dziesiątkę, bo serniczek na zimno z galaretką ode mnie rozszedł się w mgnieniu oka i wszystkim bardzo smakował -mówiła nam jakiś czas temu.