Odmieniony "Nasz nowy dom" nie cieszy się tak dużą popularnością. Niektórzy widzowie wciąż nie mogą się przyzwyczaić do nowej prowadzącej, Elżbiety Romanowskiej, która zastąpiła Katarzynę Dowbor. Sam Edward Miszczak wciąż wierzy w możliwości formatu i zapewnia, że nowy sezon dostarczy widzom niezapomnianych emocji. Wygląda na to, że nie tylko widzom, ale również ekipie... W ostatnim czasie na planie zrobiło się naprawdę gorąco. Najbardziej oberwało się architektowi.
Nie od dziś wiadomo, że tempo pracy na planie programu jest niezwykle szybkie. Przed ekipą stoi naprawdę trudne zadanie, by ze wszystkim zdążyć na czas. Wyzwania na samej budowie to nie wszystko. Harmonogram często komplikują dostawy, które przychodzą nie tylko spóźnione, ale również wybrakowane. W jednym z materiałów wideo możemy zobaczyć zdenerwowanych pracowników, którzy obwiniają za błędy architekta. - Wyszło tak, jak zwykle z Maćkiem bywa, jedynie wziąć folię taką stretchową i go zawinąć i wynieść - groził jeden z członków ekipy budowlanej. Czy po tym komentarzu architekt bardziej skupi się na swojej pracy?
Niedawno pisaliśmy o amerykańskim formacie "Dom nie do poznania", w którym budowa całej posiadłości miała trwać zaledwie siedem dni. Po latach okazało się, że remonty wielokrotnie zajmowały dużo więcej czasu. A jak jest w przypadku "Nasz nowy dom"? Elżbieta Romanowska na jednym z nagrań wyjawiła całą prawdę. - To jest pytanie, które słyszę najczęściej i odpowiadam tak: ten remont trwa tylko pięć dni - zaczęła architektka. Przed kamerę nagle wparowała prowadząca program, która sprostowała jej słowa. -Ale co ty kłamiesz? Jakie pięć dni? Pierwszego dnia spotykamy rodzinę, możemy co najwyżej wynieść rzeczy - mówiła. - No najwyżej trzy i pół dnia - poprawiła się Martyna Kupczyk. Mimo zapewnień Romanowskiej nie wszyscy widzowie wierzą w jej słowa. "Nie wierzę. Pracowałem w ekipie budowlanej i to był dom podobny do tych pokazywanych w tym programie. Robiliśmy go w dwa miesiące" - pisał jeden z internautów. ZOBACZ TEŻ: "Nasz nowy dom". Nikt nie odbierał telefonu od Elżbiety Romanowskiej. Puściły jej nerwy