Aldona Orman pracowała na planie "Klanu", gdy doszło do pęknięcia tętniaka. Po tym, jak źle się poczuła, trafiła do szpitala, a po szybkich badaniach okazało się, że konieczna jest operacja. Trwała ona ponad pięć godzin. Później okazało się, że potrzebne były kolejne zabiegi. "Jestem już po drugiej, bardzo trudnej, ale udanej, operacji zabezpieczenia kolejnych zagrażających mojemu życiu tętniaków. Okazało się, że w głowie miałam ich aż cztery, a nie jeden, jak pokazywały wcześniejsze tomografie komputerowe. Dla wszystkich było to ogromne zaskoczenie" - pisała na Facebooku. Teraz aktorka pojawiła się w "Pytaniu na śniadanie", gdzie w rozmowie z Katarzyną Cichopek i Maciejem Kurzajewskim dokładniej opowiedziała o tym, co się wydarzyło.
Chociaż Aldona Orman cały czas jest w szpitalu, czuje się już lepiej. Na antenie podziękowała za opiekę specjalistów. - Wspaniali, wyjątkowi lekarze, którzy się mną zajmują, robią wszystko, żeby się czuć jak najlepiej. Myślę, że to jeden z najlepszych dni. Uratowali mi życie (lekarze - przyp.red.) - mówiła. Aktorka opowiedziała też o tym, jak dokładnie się czuła.
Miałam jakieś bóle głowy, ale myślałam, że jest to związane z moim poprzednim wypadkiem na planie zdjęciowym. Bolała mnie i głowa, i szyja. Brałam proszki przeciwbólowe. Teraz chciałabym przestrzec wszystkie osoby, które mają jakieś bóle i dolegliwości, i je trochę ignorują, jak ja. Nigdy bym nie pomyślała, że mogę mieć tętniaka w głowie, a nawet cztery... Nawet tego dnia, kiedy szłam na zdjęcia, wzięłam tabletki przeciwbólowe, by móc grać. I wydarzyło się to, co się wydarzyło - zaapelowała.
Aldona Orman ze szczegółami podzieliła się tym, w jakich okolicznościach doszło do załamania się jej stanu zdrowia. Akurat kończyła pracę, gdy doznała bardzo silnego bólu. - Myślę, że dobrze, że w takich okolicznościach, bo gdybym była sama, to na pewno nie miałabym siły i możliwości wezwać karetki. Skończyłam właśnie swoją scenę i właściwie miałam już iść do samochodu i wrócić do domu. I tak mnie coś tknęło, że podejdę do monitora i zobaczę, co dziś zagrałam. Zdążyłam usiąść na krześle i nagle zrobił się olbrzymi wybuch, jakby dynamit wybuchł mi w głowie. Ciemne plamy przed oczami, zaczęłam bełkotać, zrobiłam się sztywna, chciało mi się wymiotować, nie byłam w stanie utrzymać butelki z wodą - mówiła. Na koniec zwróciła się do widzów i poprosiła ich, aby nie ignorowali niepokojących objawów.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!