Dziewiąta edycja "Ślubu od pierwszego wejrzenia" wystartowała pełną parą. Uczestnicy wytypowani przez ekspertki są już po oficjalnych uroczystościach. W piątym i szóstym odcinku mogliśmy rzucić okiem na to, jak bawili się w podróżach poślubnych. Świeżo upieczeni małżonkowie mają miesiąc na podjęcie decyzji, czy chcą kontynuować relację. Widzowie z zaciekawieniem śledzą ich dalsze losy. Kindze i Marcinowi nie dają złudnych nadziei. Ta para zdecydowanie wypada najgorzej na tle pozostałych. Między małżeństwem cały czas dochodzi do spięć o błahostki, które przeradzają się w potężne awantury. Obejrzeliśmy przedpremierowo kolejny odcinek. Lepiej nie będzie.
Już na początku siódmego odcinka, który jest dostępny na platformie Player.pl widać, że między Kingą a Marcinem źle się dzieje. Oboje szykowali się na wyjazd do Szczecina - rodzinnego miasta mężczyzny. Wydawać by się mogło, że rodzinna wycieczka nieco poprawi ich relacje. Nic bardziej mylnego. Pierwsze problemy dopadły ich, gdy zaczęli rozmawiać o planach na wieczór, w tym o wizycie u siostry Marcina. Mężczyzna szedł w zaparte przed kamerami, że poinformował o tym wcześniej żonę. Niestety, ona miała inne zdanie. Rozpętała się ostra kłótnia - Już? Dziecko odetchnęło? - zakpiła z męża. Mniej więcej 19-20 i tak ci mówiłem wczoraj. Tak było powiedziane od początku - tłumaczył. - Dobra, wiesz, co, bo ja już naprawdę zaczynam mieć powoli dosyć - szła w zaparte. - Ja też - przyznał Marcin. - To dobrze. Ja wrócę do Gdańska i będzie święty spokój - rzuciła. - No możemy. W sumie jestem za - stwierdził. Po tych słowach Kinga już nic nie powiedziała. Jedynie przytaknęła mężowi.
Jeśli myślicie, że na tym koniec, to jesteście w błędzie. Do kolejnej nieprzyjemniej wymiany zdań doszło między małżonkami przed wejściem do samochodu. Para miała się wybrać na wspólną kolację. Marcin zapytał żony, czy chce zjeść w pobliskiej restauracji. Ta zareagowała impulsywnie, wytykając mu, że mieli zjeść w centrum miasta - Marcin, ile ty masz lat? Jesteś za tym, żebym wróciła do Gdańska, to wrócę, ale mieliśmy pójść zjeść. Możemy jechać i zrealizować plan, ja wrócę i pojadę. Chyba że aż tak ci przeszkadzam, to mogę jechać teraz - rzuciła.
Ostatecznie udało im się jednak dotrzeć do restauracji. Małżeństwo odbyło poważną rozmowę. Ich losy wiszą na cienkim włosku. Oboje przyznali, że nie widzą wspólnej przyszłości w kolorowych barwach. Marcin starał się wytłumaczyć, co czuje, jednak nie potrafił tego ubrać w odpowiednie słowa - Widzę takie wahania nastrojów. Nie umiem ocenić, czy to są jakieś wahania, wynikającego z tego, że ktoś się nie wyspał, czy po prostu tak jest zawsze - kręcił. W końcu jednak zebrał się na odwagę i przyznał, że dla niego eksperyment ślubny stracił sens - Czyli uważasz, że lepiej, żeby każdy pojechał do siebie i... - zawiesiła się Kinga. - Na ten moment tak, serio. Sporo się wydarzyło tutaj przed chwilą - stwierdził. - Ale co się wydarzyło, że zapytałam o czas? - dopytała. - Jeżeli jesteś nieświadoma tego, co się wydarzyło, no to sorry, dla mnie to jest jeszcze gorsze. Na ten moment ja nie widzę tego, naprawdę - skwitował.
Po posiłku słowo stało się faktem. Kinga spakowała walizki. Na razie trudno stwierdzić, czy ich małżeństwo zostało ostatecznie skreślone. Jak na razie sami zainteresowani również mają co do tego pewne wątpliwości - Doszedłem do takiej granicy, że też chciałem odpocząć od tego wszystkiego - powiedział Marcin. - Jeżeli słyszę po raz kolejny, że lepiej by było, żebym pojechała, że gdzieś tam to jest za dużo dla partnera, że gdzieś tam musi sobie to przemyśleć i uważa, że tak będzie najlepiej, to mam na siłę prosić, żeby zostać? To bez sensu - dodała Kinga.