Dziesiąta seria uwielbianego przez widzów programu "Rolnik szuka żony" wystartowała pełną parą. W pierwszym odcinku do nowych uczestników przyjechała prowadząca Marta Manowska. Miała dla nich długo wyczekiwane listy. Artur oprócz romantycznej wiadomości otrzymał również niezwykły podarunek. Waldemar nie miał jednak najlepszego humoru. Wszystko za sprawą hejtu, jaki spłynął na niego po wyemitowaniu odcinka z wizytówkami. O trudnych chwilach zdecydował się opowiedzieć przed kamerami.
41-letni Waldemar pochodzi z Kujaw. Mężczyzna ma kilkuletniego syna z poprzedniego związku. Małżeństwo z mamą chłopca nie przetrwało próby czasu. Rolnik od trzech lat jest rozwodnikiem. Niedawno poczuł, że nie chce dalej iść przez życie samotnie. Właśnie dlatego rozpoczął poszukiwania drugiej połówki. "Nie mam ściśle określonego typu kobiety. Nie jestem wybredny. To nie koncert życzeń, żebym sobie kogoś wymarzył. Chciałbym, żeby to była osoba podobna do mnie, z temperamentu i charakteru. Żeby podzielała moje pasje, ale żebym ja też w jej pasjach uczestniczył" - opowiadał. Po czym dodał: "Chciałbym kobietę, która zaakceptuje to, że mam syna. Wiadomo, nie będzie dla niego matką. Ale będzie odpowiednią partnerką, która będzie w naszym życiu, razem ze mną i moim synem" - przyznał.
Waldemar bardzo cieszy się, że udało mu się dostać do programu i zamierza jak najlepiej wykorzystać tę szansę. Nie ukrywa jednak, że jest mu trochę smutno. Wszystko za sprawą tzw. zerowego odcinka, który można było obejrzeć w trakcie świąt wielkanocnych. Jak się okazuje, po emisji na bohatera wylała się fala hejtu i niepochlebnych komentarzy. W głównej mierze chodziło o pieniądze. "Przyznam, że to, co się wydarzyło na początku, po wizytówce, to hejt, który wypłynął na mnie. Przyznam szczerze, ciężko to znosiłem. Zarzucono mi, że mam samochód droższy od gospodarstwa, że się panoszę, że podróżuję po świecie. Obawiam się tego, że ci wszyscy, którzy zdążyli mnie poprzez wizytówkę poznać, będą w dalszym ciągu nie dowierzać w moje szczere intencje" - powiedział. Mimo trudnych przeżyć Waldemar nie zamierza tracić nadziei. "Chciałbym im udowodnić, że byli w błędzie, że nie znają człowieka, a wypisują o nim różne rzeczy. To jest bardzo krzywdzące" - dodał z żalem.