Ewa Sitarz to jedna z uczestniczek piątej odsłony matrymonialnego programu TVP "Sanatorium miłości". 63-latka pochodzi z Tarnowskich Gór. Seniorka na co dzień prowadzi hotel, a dla przyjemności wybiera się na wędrówki po górach. W przeszłości była dwukrotnie mężatką i doczekała się dwóch synów. W programie nie udało jej się zakochać, chociaż uchodziła za jedną z najatrakcyjniejszych kuracjuszek. Uczestniczka programu TVP wciąż cieszy się zainteresowaniem widzów, którzy śledzą jej poczynania. W ostatnim czasie zdecydowała się na dość osobliwy zabieg, o którym opowiedziała w mediach społecznościowych.
"Pięknie witam wszystkich uśmiechem. Tak się wygląda w opatrunku po zabiegu z pijawkami na uszy" - zaczęła swój wpis Sitarz. W dalszej części wytłumaczyła, że dzięki pijawkom ma zamiar wyeliminować wszelkie infekcje. "Niedawno miałam stan zapalny ucha i niestety wzięłam antybiotyki! Nie bójcie się, pijawki to stworzonka bardzo nam, ludziom, przyjazne" - wytłumaczyła widzom.
Zabieg pijawkami to nic innego jak tzw. hirudoterapia. Stosuje się ją przy leczeniu ropni, zapalenia stawów czy zakrzepicy. Leczenie polega na ułożeniu pijawek na zmienionym chorobowo obszarze ciała, które mają za zadanie wyssać krew. Może to trwać nawet sześć godzin. Jedna pijawka wypija od pięciu do 15 ml krwi. Pamiętajmy jednak, że ten typ terapii nie jest dla każdego. Przeciwwskazaniem może być wiele chorób, przede wszystkim te związane z układem krwionośnym. Pijawki mogą także wywołać u niektórych reakcję alergiczną.
Ewa Sitarz zawodowo radzi sobie doskonale, ale prywatnie ma nieco mniej szczęścia. Uczestniczka programu TVP ma za sobą dwa małżeństwa. Jej pierwszy związek trwał siedem lat, a drugi dziesięć. Z zarówno pierwszym, jak i drugim partnerem łącza ją zdrowie i przyjacielskie relacje. "Mój pierwszy mąż mieszka w Niemczech, a gdy przyjeżdża do Polski, to zawsze nocuje w moim hotelu. Drugi jest moim sąsiadem. Mamy bardzo dobre relacje" - wyznała swego czasu w rozmowie z serwisem Jastrząb Post.