Więcej o programie "Farma" przeczytasz na portalu Gazeta.pl
"Farma" to nowe reality show, które zadebiutowało niedawno na antenie Polsatu. Uczestnicy zostają zamknięci w odciętym od świata gospodarstwie, a żeby przetrwać w spartańskich warunkach, są zmuszeni do wykonywania prac gospodarczych. Czekają na nich również zadania przygotowane przez twórców formatu oraz - jak we wszystkich tego typu reality show - wzajemne eliminacje. Zwycięzca opuści farmę z nagrodą w wysokości stu tysięcy złotych. Jedna uczestniczka zaproponowała mieszkańcom gospodarstwa inne rozwiązanie.
Marta podsunęła uczestnikom szlachetny, z pozoru, pomysł. Zaproponowała, by nie eliminować się wzajemnie, w zamian zawrzeć pakt, a końcową nagrodę sprawiedliwie rozdzielić.
Ja chciałam powiedzieć swoją rzecz, od serca. (...) Zbliża się czas eliminacji i każdy z nas będzie musiał wytypować kogoś, kto opuści program i utraci możliwość wygrania pieniędzy. (...) Jestem tu tylko dlatego, że wierzę, że można to zrobić inaczej. Nie mówię, żeby się nie eliminować, ale stworzyć grupę zaufania (...) niezależnie od tego, kto wygra, to podzieli się z pozostałymi.
Marta była wyraźnie poruszona swoją wypowiedzią. W jej oczach pojawiły się łzy, a głos zaczął drżeć. Kiedy jednak inny uczestnik, Karol, zaproponował, by w takim razie całą wygraną przeznaczyć na cele charytatywne, kobieta stanowczo zaprotestowała.
Nie, bo mi na przykład te pieniądze są potrzebne.
Widzowie byli wyraźnie zażenowani postawą Marty. W komentarzach pod fragmentem programu pojawiły się ostre słowa skierowane w stronę uczestniczki.
Wie, że może odpaść, więc dobre i pięć tysięcy. Ale nic z tego. Niech wygra najlepszy.
Pokazówka nie z tej ziemi... ciekawe, ile cebuli naobierała, żeby wycisnąć te łzy.
Co myślicie o pomyśle Marty?
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!