Sonia z Łukaszem z "Hotelu Paradise" zaskoczyli wszystkich, siebie nie wyłączając, wejściem do finału. Mimo że para przez długi czas nie mogła dojść do porozumienia, dziś wspominają ten okres z dużą dozą dystansu, a nawet utrzymują ze sobą kontakt po programie. Co myślą o swoim udziale w show?
Uczestnicy "Hotelu Paradise", Sonia i Łukasz, walczyli w finale o główną nagrodę. Ostatecznie się nie udało, ale wcale nie rozpaczają po dawnej porażce. Przeciwnie - są wdzięczni, że zaszli tak daleko i zdobyli przyjaciół, z którymi po dziś dzień utrzymują kontakt. Kilka miesięcy temu, w momencie nagrywania odcinków nie byli jednak aż tak optymistycznie nastawieni. Wyraźnie czekali, by wreszcie opuścić hotel i zakończyć swoją relację. Obydwoje rozważali, że gdyby to oni stanęli naprzeciw siebie i musieli zdecydować, czy zgarną pieniądze, bez wahania zabraliby je wyłącznie dla siebie i pozostawili partnera z pustymi rękoma.
Ja powiem szczerze, chciałem rzucić kulą i mówię o tym otwarcie. Myślę, że widzowie też na to liczyli. Oczywiście, nie chwalę się tym, ale chciałem to zrobić, chciałem pokazać Soni, kto rozdaje karty. Finalnie podzieliłbym się z nią tą nagrodą, ja tylko dbam o swój image - powiedział Łukasz w rozmowie z Jastrząb Post.
Sonia z kolei nie była przekonana o dobroduszności kolegi.
Myślę, że jakby rzucił, to już by zgarnął to dla siebie. Ja też miałam taki plan, że rzucę na sześćdziesiątce (60 na 100 tysięcy złotych dla niej - przyp. red.). Aczkolwiek chwilę przed finałem złapaliśmy się za ręce, szliśmy po schodach i ja już w takiej chwili pomyślałam, że wkurza mnie, zabiłabym go, ale było takie wsparcie między nami i od tamtego czasu już nie mamy takich wojen - powiedziała Sonia.
Ostatecznie Łukasz z Sonią, mimo początkowej niechęci, wciąż utrzymują kontakt i co jakiś czas na ich kontach na Instagramie pojawiają się wspólne zdjęcia.