"Lepiej późno niż wcale" to program, w którym Karol Strasburger, Krzysztof Hanke oraz Piotr Polk i Władysław Kozakiewicz z pomocą młodszego od nich Rafała Masnego zwiedzają Azję. W trakcie podróży przeżywają różne zaskakujące przygody. Tym razem jedli żywe ośmiornice, super ostrą zupę, wystąpili w koreańskiej telewizji z popularnym zespołem i mieli okazję urządzić sobie pogrzeb za życia.
Panowie w Korei przeszli ciężkie chwile. Najpierw Rafał Masny kazał im zjeść na targu żywą ośmiornicę. Piotr Polk połknął jej jeszcze ruszającą się mackę! Krzysztof Hanke i Karol Strasburger mieli na ten temat doskonałą wymianę zdań. Karol potępił pomysł:
- Pierwszy raz jadłem coś, co żyje.-Pan Bóg Cię za to ukarze - powiedział do pana Krzysztofa.
Potem panowie przeszli mocną metamorfozę w koreańskiej telewizji. Byli naprawdę skrajnie zdziwieni, kiedy dostali kolorowe ciuszki i ostry makijaż. Krzysztof Hanke tak skwitował te zabiegi:
W polskiej telewizji to by nie przeszło kompletnie, bośmy się świecili jak psu dupa.
Po czym musieli wziąć udział w zaskakującym programie telewizyjnym zespołu Momoland. Dość powiedzieć, że wydawali dziwne dźwięki. Do tego robili reklamy produktów, których nigdy wcześniej nie widzieli i jeszcze tańczyli na wizji.
Najdziwniej i najstraszniej jednak się zrobiło, kiedy czterem panom zaproponowano, by przeżyli swoją śmierć na niby, a potem byli obecni na własnym pogrzebie. W ten skrajnie brutalny sposób w Korei walczy się z falą samobójstw, które są tam bardzo poważnym problemem. W większości są to osoby powyżej 65. roku życia.
W tym kraju wiele osób zmaga się z dzieżką depresją i myślami samobójczymi. Dlatego też ktoś wpadł na pomysł, by potencjalnych samobójców powstrzymać przed tym drastycznym krokiem, urządzając im pogrzeby jeszcze za życia. To szokowa terapia, tylko dla ludzi o mocnych nerwach. Bo kto z nas miałby odwagę położyć się za życia w trumnie?
Kozakiewicz był tym oburzony:
Ja chcę żyć, a nie umierać w Korei. Nawet na niby. To jest niepotrzebne i głupie po prostu.
Tak bardzo był wstrząśnięty, że się popłakał. Cała grupa poczuła się wzburzona i postanowiła przerwać kurs, zanim ktoś musiałby
Panowie postanowili, że w ramach zemsty za wszystkie ciężkie doświadczenia zabiorą Rafała Masnego na obiad. Podano mu tam najostrzejszą zupę świata. Masny jadł i płakał.
-Prawdziwy samuraj nie boi się łez - skwitował popijając zupkę z chilli.
Masny okazał się niebywale dzielny, bo zjadł przysmak, który potrafi zjeść tylko 7 osób w ciągu roku. Cała reszta postanowiła spróbować tego przysmaku i wszyscy głęboko pożałowali. Ale byli zachwyceni, że w końcu mogli się na im zemścić za żywe ośmiorniczki.
JAB
Jeśli chcesz być na bieżąco z informacjami ze świata show-biznesu, zaobserwuj nas na Instagramie>>>