To nie pierwsza taka wpadka w historii programu. Zwyciężczynię pierwszej edycji, Basię Ritz, również poznaliśmy przed wyemitowaniem finałowego odcinka - choć wtedy zawinili administratorzy strony "MasterChefa", którzy przedwcześnie opublikowali wideo z Ritz. Teraz wygląda na to, że pospieszył się Empik.
Na chwilę obecną czekamy jednak na potwierdzenie, że zdjęcie zostało zrobione w jednym z naszych salonów. Jeżeli to prawda, to oczywiście wyciągniemy konsekwencje - czytamy oświadczenie przedstawicieli sieci.Screen z Facebook.com/Nagłówki nie do ogarnięcia
Dominika Wójciak od początku była faworytką. Zwyciężała w większości konkurencji. Obdarzona intuicją i niebywałą wyobraźnią kulinarną potrafiła sobie poradzić nawet z najtrudniejszymi zadaniami. Wiele razy udowadniała, że potrafi wyczarować pyszne danie nawet z minimalnej ilości składników. W programie musiała bardzo uważać, żeby jedną z przypraw głównych jej dań nie były... łzy. Zdarzało jej się bowiem płakać.
Jak zwykle płaczę, więc się śmieję, że znowu płaczę i tak to się kręci - tłumaczyła w jednym z odcinków. - Jestem niestabilna emocjonalnie .
Łez nie zabrakło także w finałowym odcinku. Gdy usłyszała werdykt, mówiła zapłakana:
Mam wrażenie, że tylko ja się tak cieszę. Nie wiem, czy ktoś się tak cieszył w innych finałach "MasterChefa".TVN/X-News
Drugie miejsce zajęła Karina Zuchora. Przykład na to, że "cicha woda brzegi rwie". Delikatna i drobna wiele razy udowadniała, że jest niezwykle silną uczestniczką. Bardzo jej imponowała Dominika, którą bardzo ceniła i poniekąd uważała za swoją idolkę. Wreszcie w finale mogła się z nią zmierzyć bezpośrednio. Zuchora stwierdziła, że jej konkurentka w pełni zasłużyła na wygraną.
Zaj*biście jej się należało, wielki szacun - mówiła.TVN/X-News
Trzecie miejsce zajął Mariusz Szwed, który wiele razy udowadniał, że poczucie humoru idzie u niego o lepsze z umiejętnościami kulinarnymi. Nawet w finałowym odcinku, gdy dowiedział się, że odpadł i musi pożegnać się z dalszą rywalizacją, humor go nie opuszczał.
Miałem być MasterChefem, w sumie jestem, bo jako jedyny facet jestem w finale. Nie będę pisać pozwów, jestem zadowolony - śmiał się.TVN/X-News
Słabością wielu programów typu talent show są zbyt dobrzy jurorzy. "Zbyt dobry" juror zawłaszcza przestrzeń spektaklu, jakim w sposób nieunikniony jest każdy talent show i na koniec pamiętamy już nie uczestników, nie scenariusz, ale właśnie jego - gwiazdę programu w sensie ścisłym. Paradoksalnie, mocną stroną " MasterChefa " byli właśnie jurorzy - przez to, że nie zaznaczali zbyt mocno swojej pozycji umożliwiając gotującym w show kucharzom pokazanie nie tylko umiejętności, ale i osobowości. To duża zaleta programu, ponieważ pozwoliła zachować rozsądne proporcję pomiędzy eksponowaniem jurorów, a uczestników.
TVN/X-NewsMagda Gessler , która nie przeklina, nie rzuca garnkami i nie robi groźnych min? Takie rzeczy tylko w "MasterChefie". A przecież dobrze wiemy, jak bardzo życzyłaby sobie być jeszcze bardziej energiczna, niż choćby w " Kuchennych rewolucjach ", gdzie iskry sypią się często i gęsto. W jednym z wywiadów przyznała wręcz, że marzy jej się swoboda, jaką w swoich programach ma Gordon Ramsay , słynący z nieokiełznanego języka.
On mówi takim językiem, którym ja bardzo chętnie bym mówiła, ale nie pozwalają - przyznała w lecie w "DD TVN". - Był ostry. Mówił, że cukinie wyglądają jak fi*ty psa i ja go rozumiem.
To było wtedy, kiedy Gordon Ramsay odwiedził Polskę, właśnie po to, by gościnnie wystąpić w "MasterChefie". Jako gwiazda światowego formatu, miał przywilej używania wobec uczestników takiego języka, na jaki miał ochotę. Nawet, jeżeli wykraczało to poza sztywne ramy programu.
Bezpośrednimi odbiorcami rezultatów językowej żywiołowości Ramsaya są uczestnicy programu, dla których zmierzenie się z sążnistymi inwektywami to nie lada wyzwanie.
Mnie to stresuje, bo w mojej kuchni na co dzień tego nie ma. Nikt nie chciał usłyszeć słów, jakie czasami padają z jego ust - mówiła w wywiadzie dla Plotek.pl Samar Khanafer, uczestniczka programu.
Jeżeli zatem Magda Gessler chce zostać polskim Gordonem Ramsayem, to ma sporo pod górkę, co dla biorących w programie kucharzy chyba jest pomyślną wiadomością.
ANDREW EVANS / PR PHOTOS/Andrew Evans / PR PhotosMoże i dobrze, ponieważ tuż obok miała Michela Morana , który francuski temperament wybornie łączył z idealnie skrojonymi, niczym angielski garnitur, manierami. Jako juror idealnie też godził naturalną ekspresję z samokontrolą, co w praktyce skutkowało językiem ciętym, celnym, ale jednocześnie wyrafinowanym. Kaleczenie języka polskiego (celowe?) było zaś częścią tej finezji ("oddaj fartucha")...
Anna Starmach w żaden sposób nie zamierzała naśladować Magdy Gessler i chwała jej za to. W programie była sobą, miała mnóstwo wdzięku i po wielokroć udowadniała, że wiedzy i doświadczenia kulinarnego nie musi się wstydzić przed starszymi jurorami. Jej uwagi jako jurorki okazywały się rzeczowe, merytoryczne i na temat. Trudno ją było wyprowadzić z równowagi. Nie udało się to ani Piotrowi Pielichowskiemu , który w "MasterChefie" polecił jej do spróbowania "stojącą na baczność" kukurydzę, ani Kubie Wojewódzkiemu , który w swoim programie zapytał ją, czy jest dziewicą .
Piotruś, można się śmiać, można mówić i myśleć tylko o tej stojącej na baczność kukurydzy, ale to jest naprawdę smaczne danie - tak po prostu skomentowała aluzyjną sugestię Pielichowskiego. Pytania Wojewódzkiego nie skomentowała w ogóle...
Jak w większości tego typu programów, to jurorzy wyznaczają ich poziom. Wyznaczają go swoją osobowością, charyzmą, wiedzą w danej dziedzinie oraz respektowaniem nadrzędnej formuły programu. Gessler nie używa brzydkich wyrazów ("bo zabronili"), a Starmach i Moran najwyraźniej nie czują takiej potrzeby. "MasterChef" przez to jest spokojny, mocno statyczny, niekiedy wręcz nudny. Paradoksalnie, ta ostatnie cecha świadczy o sile tego programu, choć może nie o widowiskowości. Kucharze są skupieni na gotowaniu, jurorzy oceniają gotowe dania, akcja biegnie od konkurencji do konkurencji. Brak tu typowego dla "Hell's Kitchen" rozgardiaszu, czy charakterystycznego dla "Top Chefa" tempa. Co nie znaczy, że program poruszał się od odcinka do odcinka w tempie walca drogowego - po prostu dynamika nie jest najważniejszą cechą programu. Widowiskowość "MasterChefa" rozgrywała się w konfrontacji przygotowanych przez kucharzy potraw z podniebieniami jurorów albo w ukazaniu osobowości poszczególnych uczestników. Ostro bywało, ale tylko na zasadzie przyprawy podkreślającej właściwy smak potrawy. MasterChef to program o formule najbardziej statycznej ze wszystkich kulinarnych show, jakie obecnie oglądamy w telewizji i w jakiś sposób jest to jego atutem.
Książka kucharska z przepisami Kingi Paruzel, finalistki pierwszej edycji programu MasterChef >>
Jacek Zalewski