• Link został skopiowany

Zupa, drugie i kompot. W "Top Chefie" gotowali w szpitalu. Efekt? "Wyjątkowo niesprawiedliwy werdykt"

"Ja to biorę na siebie, oczywiście. Zachowam się tak, jak zachowywałem się zawsze w życiu, czyli... czyli pokażę wam taką dogrywkę, jakiej w życiu nie śniliście" - powiedział Bartek. Miał piekielnie dobry powód, żeby to powiedzieć.

To były emocje zupełnie innego rządu niż wtedy, kiedy przygotowane w pośpiechu dania kucharzy " Top Chefa " próbują jurorzy. Tym razem uczestnicy programu trafili do szpitala i musieli ugotować obiad dla pacjentów. W godzinę.

Podzieleni na dwie grupy, Zielonych i Czerwonych, przyjmowali praktyczne porady od pań gotujących w kuchni na co dzień.

Tłuszcz? Znikoma ilość i tylko do smażenia. Porcja zupy na jednego pacjenta to 500 ml - słyszeli.

Musieli też pamiętać o próbkach do badań, 150 ml każdej potrawy trzeba było zapakować do pojemniczka na wypadek, gdyby pacjenci zatruli się.

<< CO SIĘ DZIAŁO W ODCINKU >>

Screen z Polsat

Gigantyczna kuchnia, w której znaleźli się uczestnicy "Top Chefa", rocznie przygotowuje 5 milionów posiłków! Czuli powagę sytuacji.

Każdy każdego pytał się o zdanie, żeby wspólnie to wszystko wydać - tłumaczył Krzysztof Bugiera.

To właśnie on jako pierwszy zorientował się, że jego grupa, Czerwoni, ma poważne problemy. Gotowana przez nich zupa okazała się... bez smaku. Do końca konkurencji zostało 12 minut.

Przybysz, chodź, bo tam jest error, naprawdę! - zawołał Marcina.

Wspólnie ratowali zupę... Uratowali. Zrobili z niej krem.

Nie chcieliśmy zrobić g*wna, które nie smakuje, a jest zrobione na czas - mówił potem Bugiera.
Screen z Polsat

Ich problemy to i tak pikuś w porównaniu z tym, z czym musieli się zmierzyć Zieloni. Ostatnie minuty to potworny chaos. Zespół zachowywał się, jakby stracił kontrolę nad ogromną kuchnią, nad przygotowywanymi daniami i wreszcie, nad swoim własnym zachowaniem. Miało to się na nich zemścić okrutnie. Ekipa jednak do końca nie była świadoma, jak wielką wpadkę zaliczyła.

Każdy zrobił swoje i myślę, że było Ok - powiedział Bartek, jak się potem okazało, główny winowajca.

Nie było Ok. Zorientowali się, gdy trzeba było wyjechać z daniami do pacjentów... Zniknęły kotlety!

Jakimś cudem... kotlety powędrowały z powrotem do pieca - przyznał powoli Paweł Wałęsa, jakby nie mógł uwierzyć w to, co się stało.
Nikt nie rozumiał tego "cudu". A kotlety, które zaliczyły podwójną wizytę w piecu, były spalone i nie nadawały się do jedzenia.

Grzegorz Łapanowski , który w tej konkurencji był jurorem, nie miał dla Zielonych litości.

Nikt z nas nie spodziewał się, że w godzinę trzyosobowy zespół nie poradzi sobie z dwudziestoma posiłkami. Niestety, jednoznacznie, wasza ekipa trafia w całości do dogrywki - zakomunikował zdumionym kucharzom.

Szok.

Wyjątkowo niesprawiedliwy werdykt - powiedziała tylko Marta Edmunds.
Screen z Polsat

Kiedy kucharze wrócili do siebie, wyjaśniła się zagadka kotletów. Kucharzom puszczono "taśmy prawdy", czyli nagranie tego, co się działo w szpitalnej kuchni. Kiedy pobrano próbki kotletów, Bartek... ponownie umieścił je w piecu. Był w takim amoku, że zupełnie tego nie pamiętał! Kiedy zobaczył to na wideo, przeżył szok.

Z materiałów, z przeglądanych taśm wynika, że dałem te kotlety do próbki, a potem włożyłem je z powrotem. K*rwa mać! Bez sensu! To jest k*rwa tak strasznie bez sensu, że aż sam się zastanawiam, dlaczego k*rwa tak się mogło stać. Co za głupota, k*rwa! - wymyślał sam sobie. - W tym momencie pozostaje tylko spuścić głowę i przeprosić Pawła i Martę.

Co dalej? Bartek wziął to "na klatę".

Ja to biorę na siebie, oczywiście. Zachowam się tak, jak zachowywałem się zawsze w życiu, czyli... czyli pokażę wam taką dogrywkę, jakiej w życiu nie śniliście! - odzyskał animusz.
Screen z Polsat

Bartek nie zrealizował swojej obietnicy, jego danie okazało się fatalne. Niestety, a może na szczęście, tym razem równie marnie ugotowali Marta i Paweł.

To przykra konstatacja w odcinku, który poprzedza ćwierćfinał, że trzeba mówić nie o najlepszych potrawach, ale o najmniej złych - wytknął im Maciej Nowak .

Po degustacji Wojciech Modest Amaro miał dla każdego z kucharzy radę. Szczególną dla Marty:

Marta, dla ciebie rada: spakuj noże i wróć do nauki. Ćwierćfinał nie jest dla ciebie, nie jesteś jeszcze na tym poziomie.

Marta poniekąd odpadła przez Bartka, który po usłyszeniu werdyktu, nie miał odwagi odwrócić się w stronę koleżanki.

Ciężko było spojrzeć w oczy - przyznał.
Screen z Polsat

Marta Edmunds na tym etapie była ostatnią kobietą w programie. Zostali sami mężczyźni. Odpadła, ale jednocześnie do programu wrócił Marcin Jabłoński. W specjalnej konkurencji walczyli o to wszyscy kucharze, którzy dotąd odpadli z programu, a on okazał się najlepszy. Za tydzień - ćwierćfinał.

alex

Więcej o: