"Friz & Wersow. Miłość w czasach online" jeszcze przed premierą dorobił się łatki marketingowej produkcji - laurki, która miała zamienić ślub w kolejną okazję do zarobku jednej z najpopularniejszej polskiej pary influencerów. Obejrzałem film o uczuciu Wersow i Friza. W moich oczach okazał się przede wszystkim osobistym dokumentem o relacji, w którym obok pięknych kadrów i wzruszeń pojawiają się także trudne decyzje wymuszone przez życie w cieniu ogromnej popularności.
Jednym z mocniejszych akcentów filmu są retrospekcje. Cofamy się 40 dni przed datę greckiego ślubu, który jest kulminacyjnym punktem produkcji. Kamera uchwyca emocje - od wzruszenia po niepewność - w tym miejscami pełną napięcia relację zakochanych. Obraz nie skupia się jednak wyłącznie na przygotowaniach do uroczystości. Jednym z najbardziej poruszających momentów filmu jest wyznanie Wersow, dlaczego para zdecydowała się pokazać światu swoją córkę Maję. Jak dowiadujemy się z produkcji, decyzja o ujawnieniu wizerunku dziecka podobno nie miała być związana z marketingowym ruchem, a próbą odzyskania normalności. - Paparazzi dobijaliby się, kto pierwszy pokaże jej twarz. Ja nie chciałam brać tego na swoje barki, by cały czas przykrywać ją pieluszką, nie móc nigdzie z nią wychodzić. To jest tak ważna decyzja i tak ważna osoba w moim życiu - wyznała przed kamerą Weronika.
W filmie wybrzmiewa ogromne zmęczenie życiem pod stałą obserwacją, które ogranicza codzienność zakochanych. - I tak my mamy problem, aby wyjść do galerii, czy gdziekolwiek nie będąc zauważonymi. Karol nie wychodził na zakupy ponad trzy lata... - zaskoczyła wyznaniem celebrytka. I chociaż w dobie głośnego tematu sharentingu z pewnością nie wszystkich usatysfakcjonuje taka odpowiedź, to bez wątpienia plusem produkcji jest to, że możemy poznać perspektywę zakochanych w tak istotnej kwestii.
Drugim ważnym tematem, jaki został poruszony w dokumencie, jest odpowiedź na głośne w mediach pytanie, czy decyzje Wersow o chirurgicznej ingerencji w swoje ciało były związane z naciskami ze strony ukochanego. Tutaj sama zainteresowana nie owijała w bawełnę. - Były takie momenty, że się chciałam dla niego zmieniać. Ze względu na niedojrzałe komentarze, które padały z jego strony, chociaż [Friz - przyp. red.] nie wiedział wtedy, że te mogą być krzywdzące - wyjawiła bez ogródek Weronika. Na ekranie nie zabrakło też momentów bardziej codziennych: wspólna podróż do Wiednia, zwyczajne rozmowy w domu czy nawet drobne sprzeczki. Te sceny bez wątpienia sprawiają, że film daleki jest od "instagramowej perfekcji". Widzimy parę, która różni się charakterami - Wersow przyznaje, że lubi wydawać pieniądze, podczas gdy Friz szuka stabilności. To zestawienie pokazuje, że ich związek nie opiera się wyłącznie na wspólnych sukcesach, ale także na ciągłej pracy nad relacją.
Kulminacją filmu jest scena ślubu, w której Friz wygłasza wzruszające wyznanie. - Dziękuję ci za to, że jesteś sercem tego, co mamy. Za to, że jesteś najlepszą mamą, jaką Maja mogła sobie wymarzyć. Za twoją czułość, twoją siłę. Za to, że uczysz mnie, jak być lepszym człowiekiem. Obiecuję ci, że nasza miłość nie będzie tylko wspomnieniem, ale codziennym wyborem - wyjawił. Ten monolog, wybrzmiewający w pięknej greckiej scenerii, pokazał, że w centrum tej opowieści stoi nie medialny wizerunek, ale autentyczne uczucie. "Miłość w czasach online" to film, który zaskakuje szczerością oraz pokazuje obraz Wiśniewskich, jakiego z pewnością wielu się nie spodziewało. Śmiało mogę polecić tę produkcję nie tylko fanom internetowej twórczości Friza i Wersow, ale również tym, którzy lubią się w kinie wzruszać. Ja wzruszyłem się nie raz.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!