Książę Harry udał się w połowie września na wizytę do Kijowa. Jak się okazało, syn monarchy podróżował pociągiem z Polski. Brytyjskie media poinformowały, że 11 września książę został przyłapany przy granicy polsko-ukraińskiej w Medyce, gdzie zatrzymał się ze współpracownikami, by kupić coś do jedzenia. Sussex zajadał się następnie frytkami od polskiego sprzedawcy. Pracownicy budki poinformowali jednak, że książę miał nie zostawić im napiwku. W rozmowie z Plotkiem Filip Chajzer ocenił, czy Harry popełnił tym niewielkie faux pas.
Plotek zwrócił się z zapytaniem akurat do Filipa Chajzera, gdyż sam posiada kilka food trucków. Dziennikarz opowiedział nam, co sądzi o niedawaniu napiwków przez klientów. - Powiem szczerze, że Harry nie popełnił żadnego faux pas - skomentował na starcie Chajzer. - Klient w food truck nie jest objęty serwisem kelnerskim. To właśnie idea tego typu gastronomii. Brak serwisu - wyjaśnił dalej właściciel budek z jedzeniem. Gwiazdor odniósł się również do własnego doświadczenia.
- Faktem jest, że owszem możesz jako klient mieć taką dobrą wolę, ale zazwyczaj klienci płacą u mnie kartami, a to oznacza, że nie mają przy sobie nawet drobnych - dodał Chajzer. - Trzymam kciuki za Harry'ego, fajnie że je frytki z food trucków - to też moje ulubione danie - podsumował nasz rozmówca.
Oprócz zakupu frytek, książę Harry miał również żartować pod budką, że nie rozumie, dlaczego jej właściciel wkrótce ją zamyka. Syn króla faktycznie miał pojawić się pod food truckiem na krótko przed jego zamknięciem. "Potrafi być całkiem zabawny" - opisał Harry'ego dziennikarz "The Guardian" Nick Hopkins, autor relacji z wizyty księcia. Sussex zarówno pod budką, jak i podróżując pociągiem do Kijowa, miał mieć dobry humor, zachowując się przy tym dość luźno. Książę miał m.in. chodzić po wagonach w samych skarpetkach. Więcej na ten temat znajdziecie w artykule: "Nagła wizyta Harry'ego w Polsce. Zjadł frytki i... niebywałe, co jeszcze zrobił".
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!