Coraz częściej słyszy się o aferach z udziałem celebrytów, którzy zaliczają wpadki, bo reklamują suplementy, pakiety badań, a niegdyś nawet kroplówki na kaca, które można było zaaplikować sobie samemu w domu (reklamowały je m.in. Julia Wieniawa i Klaudia El Dursi). O tym, czy celebryci powinni wykorzystywać swoje zasięgi do promowania produktów związanych z medycyną, porozmawialiśmy z lekarzami. Wszyscy są w tej kwestii zgodni.
Gwiazdy i celebryci mają ogromne zasięgi, które wykorzystują, by promować siebie, swoje produkty, a czasem niektóre postawy albo akcje. Tym samym wpływają na swoich obserwatorów, którzy świadomie lub nieświadomie przyswajają te treści (w tym miejscu warto nadmienić, że według raportu z 2024 roku przygotowanego przez Gemius we współpracy z Polskimi Badaniami Internetu oraz IAB Polska social media w Polsce docierają do 27,5 miliona realnych użytkowników. Facebook ma w ich w Polsce 25,3 mln, Instagram 15,1 mln, a TikToka, po którego sięga najwięcej dzieci i młodzieży, obserwuje 13,4 mln Polaków).
Świetnie, jeśli więc gwiazdy i celebryci wykorzystują media społecznościowe, by zachęcać internautów do akcji charytatywnych, promują organizacje pozarządowe i zachęcają do dbania o swoje zdrowie. W przypadku tego ostatniego tematu często pojawia się problem, gdy w grę wchodzą współprace reklamowe lub promowanie własnych produktów. Dowodów na to jest pod dostatkiem, ale przyjrzyjmy się tylko ostatnim aferom z udziałem gwiazd, które postanowiły promować suplementy i produkty medyczne.
Niedawno było głośno o Dodzie, która reklamowała swoje suplementy i twierdziła, że mogą one zastąpić leki i pomóc np. w leczeniu tarczycy. - Wiele lat temu zdiagnozowano u mnie hashimoto. Nie wzięłam ani jednego leku, postanowiłam wyleczyć się tylko i wyłącznie metodą niekonwencjonalną, a właściwie jedyną skuteczną moim zdaniem: bardzo zdrową dietą i suplementami - mówiła w jednym z nagrań, a później podkreśliła, że udało jej się "zaleczyć" tarczycę i chce "pomóc" wszystkim kobietom, które zmagają się z tym problemem. Sprawie przyjrzał się już Główny Inspektor Farmaceutyczny, gdyż "przypisywanie suplementom diety działania leczniczego jest niezgodne z przepisami". Ostatecznie sprawa została zgłoszona do organów ścigania.
Teraz z kolei głośno jest o kontrowersyjnych badaniach, które promowała na swoich kontach w mediach społecznościowych Ewa Chodakowska. Trenerka ogłosiła współpracę z firmą diagnostyczną, w której znalazł się m.in. pakiet badań mających pomóc w wykryciu endometriozy. Lekarze szybko zareagowali. Wskazali, że proponowane rozwiązania nie są odpowiednie, aby dobrze zdiagnozować to schorzenie. Nie istnieje bowiem żadne badanie krwi, które w stu procentach potwierdzi, że kobieta zmaga się z endometriozą. Trenerka, która próbowała ratować wizerunek, wydała oświadczenie. Na podobny krok zdecydowała się też współpracująca z nią firma diagnostyczna, która ostatecznie wycofała pakiet badań z oferty. "Pakiet, o którym mowa, miał na celu wspomaganie wczesnej diagnostyki różnicowanej i identyfikację potencjalnych nieprawidłowości, które mogą towarzyszyć endometriozie. (...) Chcąc jednak uniknąć dalszych nieporozumień wokół pakietu (...), zdecydowaliśmy się usunąć pakiet z oferty i przemyśleć zarówno jego skład, jak i nazwę oraz sposób komunikacji" - poinformowano. Niesmak jednak pozostał.
O komentarz w sprawie poprosiliśmy trzech lekarzy. Wszyscy są zgodni, że celebryci nie powinni zajmować się w mediach społecznościowych tematami związanymi z medycyną, ponieważ nie mają ku temu kompetencji.
Osoby niebędące medykami nie powinny wypowiadać się autorytatywnie na tematy medyczne, ponieważ nieświadomie czasem mogą wywołać dezinformację. Z racji popularności może taka wypaczona informacja dotrzeć do olbrzymiego grona osób i wyrządzić tym samym krzywdę
- powiedział nam ginekolog Mikołaj Karmowski, który jest też kierownikiem Instytutu Endometriozy szpitala EuroMediCare we Wrocławiu.
Specjalista odniósł się więc również do burzy wokół badań promowanych przez Ewę Chodakowską. -Medycynę zostawmy specjalistom - zaczął ekspert ginekologii operacyjnej. Dr Karmowski wyjaśnił, że nie ma skutecznych badań krwi, które wykluczą lub potwierdzą endometriozę. - Diagnostyka endometriozy polega na specjalistycznym badaniu obrazowym USG z poduszką żelową, przezpochwowym w protokole #ENZIAN, ewentualnie uzupełnionym rezonansem magnetycznym wykonanym w tym samym protokole. Dodatkowo oczywiście badanie i wywiad specjalistyczny. To są rekomendacje polskiego towarzystwa Ginekologii PTGIP oraz EEL, czyli Europejskiej Ligii Endometriozy. Nie ma żadnych rekomendowanych skutecznych testów z krwi - podkreślił.
W podobnym tonie wypowiedział się dr Piotr Rubisz, specjalista w dziedzinie ginekologii i położnictwa. - Z perspektywy lekarza specjalizującego się w diagnostyce i leczeniu endometriozy uważam, że promowanie suplementów diety lub pakietów badań przez osoby spoza środowiska medycznego - zwłaszcza w kontekście tak złożonych schorzeń - jest nieodpowiedzialne i może wprowadzać pacjentki w błąd - zaczął. Lekarz podkreślił, że przy leczeniu endometriozy konieczna jest wizyta u specjalisty. - Endometrioza to choroba wymagająca indywidualnego podejścia, doświadczenia klinicznego i odpowiednich narzędzi diagnostycznych. Obecnie nie istnieje żaden wiarygodny test, który pozwalałby jednoznacznie potwierdzić lub wykluczyć jej obecność bez udziału lekarza. Diagnostyka opiera się na dokładnym wywiadzie, badaniu fizykalnym, ocenie obrazowej, a w niektórych przypadkach także na laparoskopii - tłumaczył. Dr Piotr Rubisz grzmiał, że samodzielne wykonywanie badań krwi pod kątem endometriozy może dawać fałszywe poczucie bezpieczeństwa.
Reklamowanie jakichkolwiek "diagnostycznych" pakietów, które mają sugerować obecność choroby bez konsultacji lekarskiej, może nie tylko dawać fałszywe poczucie bezpieczeństwa, ale również opóźniać prawidłowe rozpoznanie i rozpoczęcie skutecznego leczenia
- ocenił.
Specjalista położnictwa i ginekologii oraz ekspert diagnostyki i leczenia endometriozy Krzysztof Janowiec porozmawiał z nami nie tylko o promowaniu przez Ewę Chodakowską kontrowersyjnego pakietu badań, ale zwrócił też uwagę na niebezpieczny trend, jakim jest reklamowanie przez celebrytów suplementów. - Uważam, że wszystkie tego typu akcje są niedorzeczne, ponieważ stosowanie określonych substancji zawartych w suplementach powinno opierać się o konkretne wskazania ze strony dietetyka, lekarza lub innej osoby medycznej - wyjaśnił. Ekspert zwrócił uwagę na stronę finansową takich działań. - Rynek suplementów medycznych na świecie jest rynkiem wysoko dochodowym, stąd nie dziwi mnie zainteresowanie różnych grup społecznych w prowadzaniu sprzedaży i promowania takich działalności - usłyszeliśmy.
Na tym nie koniec, bo Krzysztof Janowiec podkreślił, że problem z suplementami jest dużo szerszy i powinien zająć się nim rząd. - W Polsce nie ma ścisłego nadzoru farmaceutycznego nad tego typu preparatami, co budzi obawę, że spora część preparatów może być niezgodna w składzie i jakości w stosunku do promowanych właściwości. Zdecydowanie potrzebne są regulacje na poziomie rządowym w tym zakresie, aby na rynku pozostały tylko i wyłącznie uczciwe i jakościowo dobre firmy, nad którymi jest nadzór farmaceutyczny- grzmiał.
Ekspert dodał też, że "celebryci mają bardzo duży potencjał do promowania dobrych zwyczajów zdrowotnych, budowania akcji profilaktycznych czy szerzenia świadomości w zakresie różnych schorzeń i chorób". Jest jednak jedno "ale". - Nie są wystarczająco wyedukowani w tym zakresie i nie posiadają odpowiednich kompetencji, żeby samodzielnie prowadzić tego typu akcje. Takie aktywności powinny być budowane i koordynowane przez środowisko medyczne, zgodnie z obowiązującą wiedzą medyczną, a celebryci mogliby pełnić funkcję promocyjną z uwagi na duże zasięgi i rozpoznawalność - usłyszeliśmy. I my się z tym w pełni zgadzamy.