Emocje związane ze zbliżającym się koncertem z okazji 30-lecia Ich Troje rosną z dnia na dzień. "To piękny, emocjonalny koncert z Opery Leśnej w Sopocie, który naprawdę warto zobaczyć. To nie tylko podróż do przeszłości, ale też koncert pokazujący, że zespół Ich Troje po 30 latach ma się dobrze" - pisał na swoim profilu Michał Wiśniewski. Podczas wydarzenia pojawili się specjalni goście. Wiadomo, że na scenie wystąpiła m.in. Mandaryna. Obecność piosenkarki przypomniała Wiśniewskiemu pamiętny koncert w Sopocie, który odbił się na jej karierze. Muzyk wrócił wspomnieniami do tamtego dnia i zdobył się na szczere wyznanie.
Jak przekazał informator Plotka, podczas jubileuszowego koncertu Mandaryna wystąpiła jako support Ich Troje. Największym zaskoczeniem wieczoru okazał się jednak moment, gdy Wiśniewski niespodziewanie pojawił się na środku sceny i w mocnych słowach odniósł się do wydarzeń sprzed dwóch dekad - Powiedział, że przez 20 lat czytał komentarze, że to on stał za tym niepowodzeniem i miał chcieć, żeby jej nie poszło. Ale to są największe bzdury i nigdy nie dałby zrobić krzywdy swojej żonie. Dodał, że choć nie wyszło im razem w życiu, to mają dobre relacje i bardzo by chciał, żeby Mandaryna odczarowała Sopot po 20 latach. No i Mandaryna wyszła ze swoją ekipą taneczną i po 20 latach zaśpiewała w Sopocie "Everynight", a na widowni było totalne show - mówił.
Koncert będzie można obejrzeć już 9 lipca o 21.20 w TVP1.
Piosenkarka wzięła udział w ostatniej edycji programu "Azja Express". To właśnie tam wróciła wspomnieniami do relacji z Wiśniewskim. Jej zdaniem do rozstania z muzykiem przyczyniło się przede wszystkim coraz szybsze tempo życia i intensywny rozwój kariery. - Pamiętam, że te koncerty nagle wystrzeliły, stawka podrosła dziesięciokrotnie. (...) Tam szło na ilość: nie jeden samochód, tylko trzy, nie jedna sukienka, tylko dziesięć. Michał chciał samolot, kupił sobie samolot. Byliśmy zamożnymi ludźmi, natomiast ta podłoga się chwiała, więc to było dla mnie dość istotne. Ten rollercoaster, uważam, na dzień dzisiejszy zasuwał za szybko, po prostu. Nam się skończyły tory i po prostu polecieliśmy gdzieś - przyznała.