Podczas 62. Krajowego Festiwalu Polskiej Piosenki w Opolu nie zabrakło emocji - jak się okazuje, nie tylko tych muzycznych. Trzeci dzień wydarzenia, z koncertem "Zróbmy więc prywatkę...", wywołał poruszenie wśród widzów, ale tym razem nie tylko artyści stali w centrum uwagi, ale także prowadzący - Michał Sikorski. Aktor, znany m.in. z serialu "1670", zebrał mieszane opinie na temat swojej konferansjerki: od pochwał po ostrą krytykę. Teraz aktor przerwał milczenie i zabrał głos na temat wydarzenia. Sprawdźcie, jak odniósł się do negatywnych opinii.
W rozmowie z reporterem Plotka Michał Sikorski opowiedział o kulisach swojego występu jako konferansjer podczas trzeciego dnia Krajowego Festiwalu Polskiej Piosenki w Opolu. To, ja czuł się w nowej roli może zaskoczyć niejednego widza. - Ogromna adrenalina! Trudno to sobie wyobrazić. Koncert na żywo, tylu wspaniałych artystów, trzeba wiedzieć, co jest po kolei... To były takie wspaniałe piosenki... Nauczyłem się tego na pamięć, nie miałem dostępu do promptera i kartki, ale odpowiedzialność była bardzo duża i cieszę się, że ten koncert się udał. Mam takie poczucie, że było fajnie! - wyznał w rozmowie z reporterem Plotka, Marcinem Wolniakiem.
W tej samej rozmowie Sikorski odniósł się do powtarzających się uwagach na temat festiwalu w Opolu, które pojawiają się co roku. Jak ocenia poziom tegorocznej imprezy? - Zamysł tego koncertu gra trochę z tym stereotypem: mogliśmy usłyszeć same stare przeboje, które wszyscy dobrze znają na pamięć - zaczął. - Taki był jednak zamysł tego koncertu, więc wydaje mi się, że jest to element poczucia humoru. Założeniem było bowiem to, żeby zrobić właśnie koncert starych szlagierów, a tym samym trafić do serc widowni - zdradził Sikorski Plotkowi. CZYTAJ TEŻ: Maleńczuk wybuchł na próbie przed Opolem. Tak tłumaczy szokującą sytuację