Chociaż mamy za sobą już kilka debat prezydenckich, to na 8 maja zaplanowano kolejną debatę z udziałem tylko dwóch kandydatów ubiegających się o fotel prezydenta RP - Rafała Trzaskowskiego oraz Krzysztofa Stanowskiego. Spotkanie polityka i dziennikarza odbyło się na nietypowym gruncie - w mieszkaniu Rafała i Małgorzaty Trzaskowskich. To, jak przebiegło, oceniła specjalnie dla Plotka specjalistka ds. PR i wizerunku Marta Rodzik.
Po tym, jak wybuchła afera mieszkaniowa z udziałem Karola Nawrockiego (o szczegółach sprawy przeczytacie TUTAJ), Rafał Trzaskowski zaprosił Krzysztofa Stanowskiego do siebie, a dokładnie do swojego mieszkania na warszawskich Kabatach. Zapewniał, że atmosfera będzie luźna. - Myślę sobie, że tutaj będzie fajnie, bo będzie trochę na luzaku. Zaproszę go do siebie do domu, tutaj właśnie na Kabaty. Usiądziemy, rozgościmy się i porozmawiamy. Mam nadzieję, że będziecie z nami w czwartek wieczorem - mówił Trzaskowski w materiale promującym wydarzenie. - Bąbel pewnie będzie gdzieś tu biegał - powiedział polityk, wskazując na swojego psa. - Na pewno będzie na luzie - zapewniał. Nie zabrakło też szpileczki wbitej w Sławomira Mentzena. - Na debatę to będziemy raczej robić jakąś kawę, ale jakby trzeba było jakąś jajecznicę usmażyć, damy radę - mówił ze swojej kuchni. W ten słów nawiązał do słow Mentzena, który opowiadał, że nie podejmuje się domowych obowiązków, a później w Kanale Zero Stanowski poprosił go, by na antenie udowodnił, że umie zrobić jajecznicę.
Już na początku debaty Stanowski poruszył kwestię tego, dlaczego wywiad został zaplanowany akurat w mieszkaniu Trzaskowskiemu. Złośliwie zapytał, czy nie są to przypadkiem "cieplarniane warunki". Polityk szybko wyjaśnił, dlaczego nie wybrał studia nagrań Stanowskiego. - Nie ma tu reklam żadnych, tylko książki. Przede wszystkim te warunki sprzyjają reklamie mojego kanału na YouTube i sprzyjają temu, że rozmowa będzie jeszcze bardziej sympatyczna - mówił.
Obaj panowie usiedli na tle obszernej biblioteki Rafała Trzaskowskiego, przy stoliku, na którym stała karafka z wodą i dwie szklanki. Polityk miał przed sobą kilka kartek, a Stanowski laptopa. Rozmowa szła wartko, ale to Stanowski zadawał pytania. Czy był tak szumnie zapowiadany luz? Marta Rodzik nie ma w tej kwestii wątpliwości.
Mimo swobodnej wypowiedzi, która zaczęła się "na luzaku" pan Rafał Trzaskowski wykonywał gesty, które mówiły o stresie. Dotykanie dłonią twarzy, ocieranie dłoni - takie gesty mówią o zdenerwowaniu podczas rozmowy. Pod koniec rozmowy swój ton głosu pana Rafał Trzaskowski podnosił, ale dzięki temu, że wywiad był w jego mieszkaniu, mógł czuć się swobodnie
- oceniła specjalistka ds. PR i wizerunku.
Ekspertka odniosła się także do stylizacji Rafała Trzaskowskiego, który podczas rozmowy prezentował się w czarnym garniturze i białej koszuli, której kołnierzyk nie był zapięty. Polityk zrezygnował też z krawata. - Stój poprawny, nie ma się do czego przyczepić - oceniła Rodzik.
Marta Rodzik oceniła też to, w jaki sposób podczas debaty zachowywał się Krzysztof Stanowski. Nie miała wątpliwości co do tego, że dziennikarz był przygotowany do rozmowy z Rafałem Trzaskowskim. - Krzysztof Stanowski zdecydowanie poszedł na to spotkanie przygotowany, bo poruszał bardzo dużo wątków - zaczynając od humorystycznych elementów wypowiedzi przez powódź, rodzinę, NATO, Karola Nawrockiego i wiele innych. W tej rozmowie jego pytania były rzeczowe - zdecydowanie to jego taktyka w wywiadach, z którą mogliśmy spotkać się nie raz - podkreśliła.
Na tym nie koniec. Ekspertka zwróciła uwagę, że ton głosu dziennikarza "bywał zmienny - często się unosił". Oceniła także stylizację dziennikarza, który w domu Rafała Trzaskowskiego pojawił się w granatowej marynarce, białym T-shircie, ciemnych spodniach i sportowych butach. Jej wypowiedź na ten temat była krótka, ale rzeczowa. "Strój zbyt sportowy" - oceniła.