Tym razem Magda Gessler zjawiła się na Mazurach. W środku lasu, obok jeziora znajduje się "Karczma Leśniczanka", która dramatycznie potrzebowała pomocy. Właściciele od kilku miesięcy nie mieli żadnych zysków, ba wielokrotnie dokładali do interesu.Tak zaczyna się dzisiejszy odcinek "Kuchennych rewolucji". Scenariusz tej bajki już dobrze znamy. Na ratunek przybywa dobra wróżka Magda Gessler.
Zaczęło się oczywiście od degustacji. Gessler zamówiła jak zwykle od groma dań. Stanowiły one przedziwny mariaż chemii ze świeżością.
Świeże buraki doprawiane chemicznym polepszaczem? Ciekawy pomysł. Jednak kreatywność kucharzy przy następnym daniu zaskoczyła nas jeszcze bardziej. Na stole pojawiła się świeża ryba z patelni zatopiona w tłustym sosie.
W tej bajce ciemnych charakterów było jednak wielu. W kuchni z każdej półki straszyły sosy w proszku, zupy z torebki i smak w granulkach. W dodatku krew mroziły przeterminowane produkty, które leżały obok tych całkiem świeżych.
Za te problemy odpowiedzialna okazała się pani Justyna, która w dość niefrasobliwy sposób zarządzała restauracją. Menadżerka wzbraniała się jednak przed tym tytułem.
Czyżby zła czarownica rzuciła na właścicieli urok? Dopiero Magda Gessler otworzyła im oczy, gdy kazała przeliczyć wszystkie wydatki i przyjrzeć się dziwnym produktom np. rybie, której termin ważności był do 2019 roku.
Teraz przyszedł czas na czary dobrej wróżki, czyli Magdy Gessler. Aby uzdrowić karczmę, postanowiła wykorzystać potencjał okolicy. Postawiła na świeże produkty i małe menu. "Leśniczance" zaproponowała takie to potrawy:
Jednak nie wystarczy zaczarować kartę, trzeba także rzucić dobry urok na ludzi. Gessler nauczyła więc pracowników, jak rozpoznać czy ryba jest świeża, a także jak się z nią obchodzić. Potem przyszła pora na zajęcia praktyczne. Restauratorka całej ekipie urządziła zawody w patroszeniu. Przygoda okazała się bardzo kształcąca. Z niewiadomych dla nas przyczyn skrobanie ryb sprawiło wszystkim wielką frajdę. Cała załoga śmiała się i dokazywała. Co za sielanka.
Sielsko zrobiło się także we wnętrzu "Leśniczanki". Na stołach pojawiły się oryginalne donice, zrobione z wydrążonych pni, odsłonięto okna, a na ścianach zawieszono plakaty, przedstawiające las. Wszyscy byli naturalnie zachwyceni. Sentencje typu "pachnący grzybami las", "cudowne wspaniałe ryby", "ale pachnie lasem" itp. padały z nadmierną częstotliwością.
Jak przystało na bajkę na dobranoc, musi mieć ona wspaniały finał. Po kilku tygodniach, gdy Magda Gessler wróciła do "Leśniczanki", karczma pękała w szwach. Od progu gości witały uśmiechnięte kelnerki, a potraw doglądali równie weseli właściciele. Jeszcze bardziej słodko zrobiło się, gdy Gessler spróbowała, podnaych jej, potraw.
Po czym mentorskim tonem dodała:
Szczęśliwe zakończenie dopełniło wygnanie z królestwa złej macochy. Okazało się, że "menadżerka-niemenadżerka" pani Justyna, dostała urlop, w czasie którego zajmuje się szukaniem nowej posady. Prawdziwy happy end!