• Link został skopiowany

Rok temu zmarł Franciszek Smuda. Żona trenera w poruszającym wyznaniu. "Niestety, tego nie doczekał"

W pierwszą rocznicę śmierci Franciszka Smudy jego żona, Małgorzata Drewniak-Smuda, przerwała milczenie. Opowiedziała o ich codziennym życiu, chorobie i o tym, co najbardziej boli ją po odejściu męża.
Franciszek Smuda
Fot . Marcin Stepien / Agencja Gazeta

W pierwszą rocznicę śmierci Franciszka Smudy, jego żona Małgorzata Drewniak-Smuda przerwała milczenie. W szczerym, wywiadzie dla Przeglądu Sportowego Onet opowiedziała o kulisach ich wspólnego życia, zmaganiach z chorobą, a także o pustce, jaką zostawił po sobie znany trener.

Zobacz wideo Niewiarygodne co powiedział Smuda przed meczem z Grecją. "Tam brakowało tylko liścia"

Małgorzata Drewniak-Smuda o chorobie męża. "Nikt nie sądził, że już nie wróci do domu"

Choć Franciszek Smuda był postacią znaną i rozpoznawalną, jego żona poznała go w zupełnie inny sposób. Nie miała pojęcia, kim jest. Nie interesowała się piłką nożną, mimo że jej brat był fanem Wisły Kraków. Co ciekawe, ich relacja zaczęła się... w gabinecie okulistycznym. "Brat prowadził w centrum Krakowa zakład optyczny, ciągle przewijali się w nim ludzie ze światka piłkarskiego, a obok był mój gabinet okulistyczny. Pewnego razu Franek przyszedł na badania. Jego nazwisko nic mi nie mówiło. Smuda czy Żmuda - było to dla mnie obojętne. Dopiero później dowiedziałam się, kim on jest" - wyznała Drewniak-Smuda. 

Franciszek Smuda, jak podkreśliła wdowa, miał w sobie siłę i charyzmę. Od początku był opiekuńczy, nie bał się wyzwań, a przeciwności losu traktował jako kolejne zadanie do wykonania. "Dla niego nie było spraw nie do załatwienia. To, że się nie poddawał, było jego cechą immanentną" - stwierdziła. Jak to się przekładało na jego zmagania z chorobą? "Już pierwsze diagnozy w 2022 roku były złe. Lekarze mówili wprost, że przeżycie przez kolejny rok to będzie wszystko. Ale Franek się nie załamał. Był bardzo zdyscyplinowany" - mówiła żona znanego trenera. Dodała, że po przeszczepie szpiku kostnego wracał do sił, chodził nawet na treningi wzmacniające. Wydawało się, że pokona przeciwności - tak jak zawsze. Dlatego jego odejście w sierpniu 2024 roku było dla najbliższych szokiem.

Z dnia na dzień przestał mieć siły. Nikt nie sądził, że już nie wróci do domu. Gdy zadzwonił telefon ze szpitala, to był dla mnie wstrząs

- wspominała. Jednym z najbardziej symbolicznych momentów dla Drewniak-Smudy była chwila, gdy w natłoku pogrzebowych formalności... poprosiła męża o pomoc. "Byłam wykończona. Zwróciłam się do niego: Franciszku, pomóż mi ten ostatni raz. I pomógł" - dodała

Małgorzata Drewniak-Smuda o śmierci męża. Żałuje jednego

W tym samym wywiadzie Małgorzata Drewniak-Smuda podzieliła się wyjątkowo bolesnymi przemyśleniami. Ma żal, że jej mąż nie doczekał narodzin wnuka. "To wszystko było ciężkie emocjonalnie. Franek powtarzał, że nie może się doczekać, aż zostanę babcią. Niestety, tego nie doczekał" - wyznała z żalem.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

  • Link został skopiowany
Więcej o: