• Link został skopiowany

Hańcza wielokrotnie zdradzał żonę, ale to ten jeden romans wstrząsnął aktorskim światem PRL-u

Zagrał w ponad 40 filmach, ale status gwiazdy zyskał dzięki roli Władysława Kargula w trylogii "Sami Swoi", "Nie ma mocnych" oraz "Kochaj albo rzuć". Władysław Hańcza cieszył się nie tylko uwielbieniem publiczności, ale i płci przeciwnej. Do aktora nie bez powodu przylgnęła łatka uwodziciela-gawędziarza.
Władysław Hańcza w 'Sami swoi'
Kadr z filmu 'Sami swoi', reż. Sylwester Chęciński. Źródło: YouTube.com/ Polonijna Agencja Informacyjna

Każdego roku, przy okazji ważnych świąt, w telewizyjnej ramówce nie może zabraknąć kilku pewniaków. Bo Polacy nie wyobrażają sobie już świąt Bożego Narodzenia czy Wielkanocy bez przygód Kargula i Pawlaka. Trylogia "Sami Swoi", "Nie ma mocnych" oraz "Kochaj albo rzuć" ma ogromne grono wiernych fanów i fanek, a niektóre dialogi czy powiedzenia z filmów weszły do mowy potocznej. Seria sprawiła, że odgrywający główne role aktorzy zyskali status gwiazd. Ale Władysław Hańcza, choć zapamiętany został głównie jako Kargul, zasłynął nie tylko jako mistrz sceny i ekranu, ale też jako reżyser oraz profesor. Równocześnie jednak prowadził bardzo burzliwe życie prywatne. Jego sekrety były pilnie strzeżone - ale jak często bywa, do czasu. Dziś wiadomo już, że choć jego małżeństwo z pozoru było idealne, słynny aktor zdradzał Barbarę Ludwiżankę wielokrotnie. W tym z żoną swojego przyjaciela - ten romans wstrząsnął aktorskim światem PRL-u.

Zobacz wideo Widzowie niedawno zobaczyli kolejną część

Początki kariery i wielka miłość

Urodzony 18 maja 1905 roku w Łodzi Władysław Hańcza nazywał sam siebie aktorem teatralnym, ale mówił, że w filmach gra po to, aby zostawić coś po sobie. Powiedzieć, że mu się to udało, to nie powiedzieć nic. Ale niewiele brakowało, aby Władysław Tosik, jak brzmiało pierwotnie jego nazwisko, wcale by aktorem nie został. Bo rodzina chłopaka była związana z przemysłem włókienniczym, i pragnęła, aby i on poszedł w tym kierunku. Planowano go nawet wysłać w tym celu na studia do Belgii. Jednak niejasne trudności sprawiły, że plan się nie powiódł. Władysław potraktował to jako znak, aby podążać swoją drogą. Wyjechał do Poznania, gdzie najpierw podjął studia filozoficzne i polonistyczne, a następnie przerwał je, aby rozpocząć naukę w Szkole Dramatycznej przy Teatrze Polskim w Poznaniu. Tam też Hermesa w przedstawieniu Noc listopadowa według Wyspiańskiego. Poznał też swoją przyszłą żonę, Barbarę Ludwiżankę.

Kiedy los postawił na jego drodze Barbarę, Władysław był już mężczyzną po przejściach. W teatrze występował już pod zmienionym nazwiskiem - rodzina nie życzyła sobie, aby na afiszach widniało rodowe nazwisko. W wieku zaledwie 24 lat Hańcza po raz pierwszy stanął na ślubnym kobiercu. Jego żona, Helena Chaniecka, była wówczas dziewiętnastolatką. Po trzech latach para została rodzicami Władysława juniora. Ale małżeństwo nie było szczęśliwe, a po latach aktor wyznał, że zbyt pochopnie zdecydował się na założenie rodziny. W końcu postanowił się rozwieść. Z Barbarą Ludwiżanką miało być inaczej - aktor był przekonany, że to ta jedyna. Ale zanim para powiedziała sobie sakramentalne "tak", los miał dla niej inne plany.

Zakochanych rozdzielił wybuch II wojny światowej. W jej trakcie nie pracowali w zawodzie - podobnie jak wielu kolegów po fachu, nie chcieli grać dla okupanta. A po Powstaniu Warszawskim oboje trafili do obozu w Pruszkowie. Stamtąd Władysław i Barbara już osobno trafili na roboty do Niemiec. Aktorka ledwo przeżyła te trudy. "Nie zapomnę tej podróży. Byłam ciężko chora, brudna. Spódnicę miałam sztywną od krwi, dostałam krwotoku. Gdy przyjechaliśmy na miejsce, stary Niemiec na powitanie trzasnął mnie po rękach za to, że takie delikatne" - wspominała Barbara Ludwiżanka. Wszystko zakończyło się jednak szczęśliwie. W 1948 roku odnaleźli się z Władysławem, a rok później, gdy on dostał rozwód, wzięli ślub.

Zakazany romans

O Władysławie Hańczy mówiono, że jest aktorem wszechstronnym - potrafił zagrać zarówno prostego chłopa, jak i arystokratę. Ale choć pojawił się w ponad 40 filach, w tym takich hitach jak "Chłopi" czy "Potop" to właśnie rola Kargula w trylogii "Sami swoi" zapewniła mu sławę i nieśmiertelność. Jednak Władysław Hańcza cieszył się nie tylko sympatią publiczności, ale i powodzeniem wśród płci przeciwnej. "Słuszny wzrost i ładna budowa ciała, po drugie charakterystyczny, łatwo wpadający w ucho tembr głosu, po trzecie wyrazista dykcja i wreszcie fluid męskości, zdrowej, zadowolonej ze świata i siebie" - opisywała go Nina Andrycz. Sam zresztą też nie krył swojej słabości do kobiet. "Ja kobiety lubię, mając pełną świadomość ich wad. Ich psychika, z całym balastem typowo niewieścich ułomności, wzrusza mnie oraz jednocześnie czyni bardziej wrażliwym i tym samym chyba lepszym" - wyznał aktor w wywiadzie dla magazynu "Film". Przez lata jednak romanse Władysława Hańczy stanowiły dobrze skrywaną tajemnicę. Do aktora przylgnęła łatka uwodziciela-gawędziarza, który mimo wszystko pozostaje wierny swojej żonie. Ten obraz zburzył związek, który wstrząsnął aktorskim światem PRL-u.

W 1953 roku Władysław Hańcza występował w Teatrze Polskim w romantycznym dramacie Juliusza Słowackiego. Partnerowała mu żona przyjaciela, Mariana Wyrzykowskiego i jednocześnie przyjaciółka Ludwiżanki - Elżbieta Barszczewska. Emocje ze sceny szybko przeniosły się na grunt prywatny. Pikanterii sprawie dodawał fakt, że w tym samym czasie Barbara Ludwiżanka również nie dochowała małżeńskiej wierności - zdradzała Hańczę z reżyserem, Jerzym Kreczmarem i ponoć rozważała nawet, aby się dla niego rozwieść. Jednak to romans Hańczy z Barszczewską zszokował środowisko aktorskie. Jednak żaden z porywów serca nie okazał się trwały. 

Śmierć wyczytana w kartach

"Kocha się człowieka, nie jego uczynki. Władek był trudny, ale był mój" - powiedziała już po śmierci aktora Barbara Ludwiżanka. "Dominował w naszym związku, co nie miało dla mnie wielkiego znaczenia. Wolałam, żeby dominował, niż żeby go nie było" - dodawała. O tym, że nie miała do męża żalu za jego zdrady, świadczy najlepiej fakt, że jej ostatnim życzeniem było to, aby zostać pochowaną obok niego. Zmarła 13 lat po mężu, w 1990 roku. Jej ostatnia wola została spełniona - aktorska para ma wspólny grób na cmentarzu Powązkowskim w Warszawie. "Różnie między nami bywało, ale wiem, że byłam miłością życia Władka. Całe życie to ja na niego czekałam, teraz on czeka na mnie" - mówiła w jednym z ostatnich wywiadów Barbara Ludwiżanka.

Romanse nie były jedyną słabością Władysława Hańczy - aktor lubił też odwiedzać wróżki. Jedna z nich, odwiedzona w latach 70. na warszawskiej Pradze, przepowiedziała mu śmierć. Aktor usłyszał wówczas, że umrze w pracy, otoczony ludźmi, ale nie zdąży dokończyć tego, co zaplanował. Istotnie. 19 listopada 1977 roku, w wieku 72 lat Władysław Hańcza zmarł nagle w Krakowie, podczas zdjęć do serialu "Dom". Zgodnie z przepowiednią wróżki, nie dokończył roli, nie zdążył też zrealizować kilku planowanych projektów reżyserskich. W jednym z ostatnich wywiadów, dla "Filmu" powiedział: "Nie boję się śmierci. Boję się tylko tego, czego nie zdążę powiedzieć na scenie". 

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

  • Link został skopiowany
Więcej o: