Robert Korzeniowski pojechał na urlop do Afryki i to właśnie tam poznał swoją obecną żonę Magdę - ujawnia " Gala ". Był jej klientem (jakkolwiek zabawnie to teraz brzmi). Magda była jego przewodniczką. To kolega mu ją zarekomendował. Po dwóch tygodniach było bardzo ciężko im się rozstać.
Potem dzwonili do siebie i długo rozmawiali. Magda musiała wdrapywać się na górki, żeby złapać w ogóle zasięg. Kiedy zmarła babcia Roberta, ten nagle zrozumiał, że życie jest zbyt krótkie, by zmarnować nawet chwilę. Postanowił, że odchodzi od żony. Zadzwonił do Magdy i zaproponował jej 5 wariantów, jak może w ciągu trzech dni przylecieć do Warszawy. A ona odpowiedziała: "Masz z kim iść na Sylwestra".
Czyż nie piękna, romantyczna historia? Oczywiście poprzednia żona Roberta z pewnością inaczej na to patrzy...