Życie kogoś takiego jak ja może wydawać się monotonne i nudne. Ciągłe przeprowadzki i zmiany tożsamości. Od Elizabeth Carter, Lizzy Mclagen a teraz Belli Swan, okropność. Pomyślicie, że ktoś taki jak ja ma po prostu przerąbane. Cóż, nieprawda. Osobiście cieszę się z takiej egzystencji. Zero zasad, żadnej kontroli. Żyję według własnych upodobań. Ludzie są dla mnie i moich pobratymców niczym zabawki na sklepowych półkach. Teraz przyszedł czas na odwiedzenie nowego "sklepu" - Forks. Wampir przecież musi coś jeść.
Jadąc krętymi drogami przez zapyziałe Forks rozglądałam się po okolicy. Ci ludzie naprawdę nie mieli za grosz gustu. Pomyślałam, widząc stare domy z wyblakłą farbą i zardzewiałymi furtkami. Zastanawiało mnie w takim razie, jak będzie wyglądała szkoła, do której musiałam uczęszczać. Nie minęła minuta a moim wampirzym wzrokiem ujrzałam kilka szarych, ponumerowanych budynków, które wyglądały jakby wcześniej służyły za szpital dla psychicznie chorych. Westchnęłam i zaparkowałam swój motor na głównym parkingu, obserwowana przez ludzkie dzieciaki. Nawet przez głośny warkot mojego cudeńka słyszałam, jak rozmawiają, jednak nie przywiązywałam chwilowo do tego uwagi. Stanęłam na chodniku w butach od McQueena, za które dałam fortunę, i zdjęłam kask.
- Widziałeś ją?!
- Ej patrz tam!
Od razu wiedziałam, o kim mówią. To było tak przewidywalne, że chwilami nudne. To oczywiste, że my wampiry wyróżniamy się urodą, i ja nie byłam wyjątkiem. Długie, brązowe włosy do pasa od zawsze miałam lekko falowane. Teraz delikatnie poruszały się przy ciepłym wietrze. Oczy, tu był mały problem, bo miały intensywny czerwony odcień - tłumaczyłam, że noszę soczewki - były ozdobione wachlarzem czarnych rzęs. Skórzana kurtka i spodnie idealnie przylegały do ciała, które było mleczno białe. Przez ludzi byłam postrzegana jako ideał. Nie powiem, pochlebiało mi to. Jednak nikt nie wiedział, jaka byłam naprawdę. Pod tą perfekcyjną osłoną, krył się mały potworek. Uśmiechnęłam się delikatnie.
- Łał!
Chłopcy na mój widok zaczynali się ślinić, a dziewczyny wyglądały jakby miały mnie zabić wzrokiem. Normalka. Weszłam do szkoły załatwić wszystkie formalności - wszyscy się na mnie gapili, a gdy zajrzałam do sekretariatu sekretarka dostała palpitacji. No cóż. Poszłam na lekcje.
Przerwa na lunch. To coś, na co czekałam. Przez większość dnia nic nadzwyczajnego się nie działo. Nauczyciele i dzieciaki nie mogli się skupić na lekcji, przez co było straszliwie nudno. A przerwy spędzałam na dworze, obserwowana przez wszystkich naokoło. Dopiero podczas długiej przerwy ludzie zbierali w sobie odwagę, by do mnie podejść. Teraz nie było inaczej.
- Hej! - siedziałam przy stole obracając w rękach jabłko, którego i tak nie planowałam jeść. Podniosłam wzrok na chłopaka i uśmiechnęłam się. Hym nawet ładny, jasnowłosy dryblas, w koszulce swojej drużyny, popularny. Nic nadzwyczajnego.
- Cześć. - powiedziałam to delikatnie, oblizując wcześniej wargi. Chłopak prawie zemdlał słysząc mój głos - ponętny i miły dla ucha.
- Ammm Jestem Mike.
- Bella. - podałam mu dłoń, wzdrygnął się czując jej chłód.
Wtedy się zaczęło. Przyszedł kolejny facet, potem następny, aż byłam otoczona wianuszkiem osób emanujących testosteronem.
- Edd, chłopie to nie twoja liga! - stałam przy szafce poprawiając szminkę.
- Pewnie masz rację, nawet Mike jej nie wyrwał. - odpowiedział jakiś chłopak.
- Więc chodźmy, bo... - tylko się odwróciłam, a chłopak - całkiem przystojny, o rdzawej karnacji, czarnych, krótkich włosach i niezłych bicepsach - nie mógł dokończyć zdania. Podeszłam do nich zamknąwszy wcześniej szafkę. Wtedy poczułam dziwny leśny zapach, trochę zalatywało mokrym psem. Fuj!
- Jestem Bella. Bella Swan. - podałam mu rękę. Uścisnął ją, ale nie powiedział ani słowa. Moje idealnie wyregulowane brwi powędrowały do góry, oczekiwałam odpowiedzi.
- Yh To jest Jacob Black, a ja jestem Edward Cullen. - zerknęłam na chłopaka i mnie zatkało.
Czy on jest jednym z nas? Pomyślałam. Nie nie możliwe, mogę wyczuć jego puls. Chłopak był blady, może nie tak jak ja, ale jednak. Rude, zmierzwione włosy opadały mu lekko na czoło. Ogromne zielone oczy miał lekko zmrużone. Był raczej chudy, ale nie chucherko. A co najważniejsze wysoki, czym jego przyjaciel nie mógł się poszczycić. Dawno nie widziałam tak przystojnego ludzkiego chłopaka. Zerknęłam jeszcze na Jacoba, stał ze ściągniętymi brwiami i zmarszczonym nosem. Ciekawe, co się mu stało? Przemyślenie tego wszystkiego zajęło mi kilka sekund.
- Miło was poznać. - zadzwonił dzwonek. - Ups chyba muszę iść mam biologię.
Już miałam się odwrócić, gdy wpadłam na pewien pomysł.
- Wiecie może gdzie jest sala pięćdziesiąt dwa? - zrobiłam minę niewiniątka. Tak łatwo było udawać przed facetami, niezdarną, zagubioną uczennicę.
- Masz szczęście właśnie tam idę. - Edward podrapał się po głowie. - Chodźmy.
- Czekaj! - czarnowłosy chłopak złapał Edda za rękę. - Musimy dokończyć naszą rozmowę. -popatrzył na niego wymownie. - Bello - uśmiechnął się fałszywie. - Czy mogłabyś nas zostawić na momencik?
- Oczywiście. - przeszłam przez korytarz i stanęłam za ścianą, tak by mnie nie widzieli i nasłuchiwałam.
- Edward. Słuchaj, zostaw tę panienkę. - jego głos był cichy i podenerwowany tak jak by znał moją tajemnice. Zastygłam.
- Co? O czym ty mówisz? To najładniejsza dziewczyna w szkole, chyba oszalałeś!
- Znasz mnie? Wiesz, jaki jestem i czym jestem? - jak to czym jest? Moment ten zapach. O cholera! On jest...
- No tak. Jesteś wilkołakiem, ze starego plemienia.
- Cicho durniu! - O nie! On wiedział. Złapałam się za serce, chociaż już od dawna nie biło. Jest źle!
- Ok, ok.
- Właśnie, dlatego mi zaufaj. Ona jest nie jest dla ciebie. Serio stary, odpuść. - przez chwilę wydawało mi się, że powie, czym jestem, jednak nie zrobił tego.
Najwyraźniej przystojniak zgodził się, bo po chwili zostałam zawołana i poszliśmy do klasy.
- Nie próbuj żadnych numerów. - Jacob powiedział to tak cicho bym tylko ja to usłyszała. Nie odpowiedziałam mu, moja mina była jednoznaczna: "Nie powstrzymasz mnie". Chłopak patrzył na mnie z nienawiścią.
Na biologii siedziałam z jakąś rudą laską, która cały czas próbowała mnie zagadać. Udawałam, że jestem zajęta notatkami z lekcji, ale tak naprawdę myślałam. Nie jestem osobą, która się czymś przejmuje, a co dopiero czegoś się boi. Dlatego to, że ten mały wilczek coś wie, nie przeszkodzi mi w planach. Zamierzałam "zabawić się" z Edwardem. Wyglądał mi na smacznego kolesia, mało popularny a za to przystojny. To ktoś dla mnie. Bonusem całej sytuacji będzie wściekły przyjaciel mojej kukiełki - Jack. Forks nie było takim złym wyborem, jednak brakuje mi tu kogoś. Victorii. Ona będzie wiedziała, jak rozkręcić to miasto. Zaśmiałam się, zwracając na siebie wszystkich uwagę. Skrzyżowałam spojrzenie z Edwardem i przymilnie się uśmiechnęłam, odpowiedział mi tym samym. Zabawę czas zacząć!