Choć Weronice Rosati udało się zablokować sprzedaż książki Andrzeja Żuławskiego "Esterka" to ich wojna trwa nadal. Reżyser w rozmowie z portalem Wyborcza.pl zaprzeczył, że tytułowa bohaterka książki to Wera:
W tej książce fikcja nakłada się na rzeczywistość, choć nie ma w niej słowa nieprawdy. Opisani są ludzie, częściowo z życia, częściowo z fikcji. Budując 650-stronicową książkę, nie można jej puścić bez zamysłu, jak wodę z kranu. Książka musi mieć konstrukcję, a polega ona na tym, że starszy pan zatrzaśnięty w domu pod Warszawą wpada w sidła młodej, bardzo zepsutej osóbki. Podobną konstrukcję możemy znaleźć w wielu innych książkach, np. w "Lolicie" Nabokova. Ja tego nie wymyśliłem.
Jednak według niego jeśli rodzinie Rosatich uda się z nim wygrać to strzelają sobie samobuja .
Proces sądowy w tej sprawie jest pozbawiony sensu, bo aby dowieść, że w książce jest mowa o pannie Rosati i jej rodzinie, trzeba udowodnić, że to, co o nich napisałem, to wszystko prawda. A jeżeli sąd uznałby to za prawdę, to powinni chodzić w workach na głowie i chować się ze wstydu.
Żuławski jest bardzo sprytny i wyrachowany w promocji swojej książki i zarabianiu pieniędzy.
?