Kamil Durczok robi dobrą minę do złej gry. Z jednej strony uśmiecha się do widzów i żartuje na wizji na temat "czyściutkiego jak niemal codziennie stołu", a poza anteną wciąż poszukuje osoby, która opublikowała kontrowersyjny materiał w sieci.
Sprawdzają teraz, czy nie zostało przesłane mejlem. Ale to jak szukanie wiatru w polu. Do systemu mają dostęp praktycznie wszyscy pracownicy stacji. Poza tym ktoś, kto wypuścił filmik, mógł nagrać go sobie na przenośną pamięć, zamiast wysyłać go mejlem - mówi "Dziennikowi" jeden z pracowników.
Według informacji "Dziennika" nagranie powstało kilka miesięcy temu. Kamil musiał komuś niedawno podpaść, skoro dopiero teraz ktoś to opublikował...