Chris Dalzell zaczął się tatuować sześć lat temu, kiedy urodziła się jego córka Jessica. Szybko okazało się, że dziewczynka cierpi na rzadką chorobę - zespół Ehlersa-Danlosa Jest to dziedziczna choroba tkanki łącznej, a jej charakterystycznym objawem jest nadmierna ruchliwość stawów. Od pierwszych dni życia dużo czasu spędzała w szpitalu. Irlandczyk zaczął traktować tatuowanie ciała jak terapię.
Irlandczyk wcześniej nie miał żadnych tatuaży. Zaczął je robić dopiero po narodzinach Jessiki. Są dla niego odskocznią, próbą radzenia sobie z chorobą dziewczynki. Robiąc kolejne, zauważył, że dzięki nim jest mu łatwiej znieść negatywne uczucia związane z jej cierpieniem. W tym momencie ma ponad 600 rysunków na ciele i tylko pięć procent wolnej powierzchni skóry. Jednak najważniejszy z nich - ten z wizerunkiem Jessiki - jest na plecach, otoczony gangsterską parą, braci Kray. Ten ostatnio dodany tatuaż przedstawia bliźniaków Roonie i Reggie - gangsterów, którzy w latach 50. i 60. terroryzowali Londyn. Choć nie zasłynęli niczym dobrym, dla Dalzella są synonimami ochrony i mają czuwać nad jego chorą córką.
Chciałem Krayów, ponieważ są to znane postacie. Byłem rozdarty między wyborem ich wizerunku i Charlesa Bronsona. Wiem, że Krayowie mają złą reputację, ale byli bardzo lojalni. Chodziło bardziej o znak ochrony na moich plecach - mówił dla "Daily Star".
Chris Dalzell mieszka w Irlandii i uchodzi za najbardziej wytatuowanego mężczyznę w kraju. Jego znaki na ciele mają pełną akceptację córki. Sam podkreśla, że byłby gotów je usunąć dla córki, lecz dziewczynka lubi obrazki na ciele taty. Nawet koledzy ze szkoły Jessiki mówią o nim "fajny tata z tatuażami".