Więcej o prawie autorskim znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Martyna Kaczmarek jest influencerką, która na Instagramie tworzy treści o tematyce feministycznej. Niedawno wydała książkę "FeMYnizm", w której opisuje najważniejsze zagadnienia związane z nierównością płci. Na jej InstaStories pojawia się sporo informacji, skupiających się na różnego rodzaju obszarach dyskryminacji. Okazuje się, że część materiałów, opublikowanych przez blogerkę była mocno inspirowana dziełami innych twórczyń. Zarzucono jej plagiat. Najpierw się broniła, teraz przeprasza.
Pierwsze problemy Martyny Kaczmarek zaczęły się w październiku 2021 r., gdy część polskiego internetu zawrzała w związku z wprowadzeniem przez influencerkę na rynek sklepu internetowego. Niektórzy uznali, że dziewczyna przywłaszczyła sobie nazwę feministyczną "herstoria", tworząc z niej własną markę. Uznano to za próbę skapitalizowania feministycznych wartości. Ostatecznie blogerka ugięła się pod presją opinii publicznej i zmieniła nazwę sklepu.
Później pojawił się problem z jej książką o tytule "FeMYnizm". Wytykano rażące błędy, jak m.in. pomylenie ze sobą pisarzy, problemy z drukiem czy opóźnienie sprzedaży i wysyłki. Ale to nie był koniec problemów Kaczmarek.
Pod koniec ubiegłego roku Martyna Kaczmarek została oskarżona przez inne influencerki o naruszanie praw autorskich. Przez długi czas nie zabierała głosu w tej sprawie, a liczba spekulacji na temat jej działalności wciąż rosła. Ostatecznie na początku 2022 r. stanowczo sprzeciwiła się "pomówieniom".
W momencie, w którym rzucane są we mnie kłamstwa i oskarżenia, które nie są prawdziwe, czuję się w obowiązku to wyprostować - mówiła Martyna Kaczmarek na początku stycznia.
Przyznała, że inspiruje się dziełami innych, jednak nie widziała w tym nic niewłaściwego.
Jeśli zobaczę na zagranicznych kontach fajny pomysł, to go adaptuje na nasze polskie Instagramy. I oznaczam, skąd to, w poście i na Stories - wyjaśniała.
Z czasem, kiedy oskarżenia nie cichły, influencerka nieco zmieniła swój sposób działania. Przeprosiła za to, że zanim przygotowała polskie wersje zagranicznych postów, nie zapytała o to ich autorów. Cała sytuacja była dla niej wyczerpująca, więc w weekend zrobiła sobie przerwę od internetu, żeby po kilku dniach wrócić z kolejnymi przeprosinami.
Kaczmarek ostatecznie przyznała, że naruszyła prawo autorskie. Nie była tego świadoma, ale podkreśla, że nie zwalnia jej to z odpowiedzialności. Zaczęła od przeprosin, skierowanych do autorek, których treści "podpatrywała".
Nigdy nie chciałam was zranić, ale tak się stało - przyznała.
Często dopiero po czasie uświadamiamy sobie błędy. Ja sprzed 12 miesięcy, kiedy wstawiłam jeden z naruszających prawo autorskie postów, to nie ja teraz - wyjaśniła.
Jej zdaniem najważniejsze to zrozumieć, gdzie popełniło się błąd i dążyć do zmiany. Tak też planuje zrobić.
Trzeba w takiej sytuacji zrozumieć swoje błędy, wyciągnąć z nich wnioski, przeprosić i się podnieść. Błędy, które popełniłam, mają w sobie moc zmiany na lepsze.
Zapowiedziała, że będzie się szkolić z prawa autorskiego. Postanowiła też nawiązać współpracę z organizacją Legalna Kultura, specjalizującą się w prawie autorskim. Na razie influencerka postanowiła zniknąć z Instagrama.