Dzisiejsza sobota w programie TVP 2 " The Voice of Poland " stała pod znakiem pojedynków na ringu. Szczególną uwagę przyciągnęło starcie Doroty i Małgosi z drużyny Marysi Sadowskiej . Najpierw iskrzyło na próbach między uczestniczkami, a ich trenerką. Znów za kadrem kwestionowano jej metody
Ja mam inny szał i mi się mój szał podoba - mówiła Małgosia do kamery. - Nie zastanawiałam się, że ja zagarnę scenę. Jestem silna i mocna, nie mam nad czym rozmyślać, trzeba iść do przodu.
Sadowska chciała ośmielić drugą ze swoich uczennic, jednak lekcję na piątkę odrobiła Małgosia. Komplementy od piosenkarki dodatkowo ją podbudowały. Ostatecznie, obie śpiewając "Szał" Edyty Bartosiewicz, powaliły część publiczności na kolana, a część zerwały z foteli, jak to się stało też z samą Edytą Górniak .
Aż się uniosłam, ale usiądę, żeby nie było, że zwariowałam. Byłyście niesamowite, nie potrafię wybrać i nie wybiorę - powiedziała Górniak, chcąc zrezygnować z głosowania.
Oj, Edzia, no! Nie rób mi tego! - rozpaczała Sadowska.
Nie jestem Edzia - powiedziała stanowczo Górniak. - Jestem Edi! Edi, Ed lub Edward - dodała chłodno, po czym zdecydowała się jednak oddać głos na jedną z uczestniczek. - Wybrałabym Dorotę.
Ostateczną decyzję o losie swoich uczennic musiała jednak podjąć sama Sadowska. Trenerka zaczęła cała się trząść, głos jej drżał, a oczy zaszły łzami. Długo się wahała, aż w końcu, jakby w ostatnim momencie zmieniła zdanie i awans przyznała w końcu Dorocie. Gdy jej rywalka schodziła ze sceny Sadowska wstała i była bardzo poruszona. Wtedy podeszła do niej Górniak i trzymała ją za rękę.
Gosia przepraszam, widziałam cię w finale - Sadowska zatrzymała wychodzącą uczestniczkę. - Zrobię wszystko, żeby ci pomóc.
Małgorzata skwitowała to wyznanie uśmiechem do kamery, po czym weszła za kulisy, porozmawiać z Maciejem Musiałem.
Podpalenie ambicji, a potem zostałam zgaszona, ale tak w życiu bywa - mówiła z wyczuwalnym chłodem.
Wybór był bardzo trudno, bo poziom obu dziewcząt był niezwykle wysoki i żadna decyzja przy takim układzie sił nie wydawała się trafiona w 100 procentach. Dobrym aspektem całej historii jest, że przynajmniej trenerki między sobą zażegnały chwilowe niesnaski.
karo