Agnieszka Kaczorowska na początku czerwca zamieściła na Instagramie post na temat akceptowania własnych niedoskonałości i trendu na ich promowanie. Tancerka uważa, że "moda na brzydotę" jest wytłumaczeniem na bierność osób żyjących na co dzień "w błotku". Post tancerki wywołał burzę. Internauci i gwiazdy nie pozostali obojętni na wpis, który spotkał się z mocną krytyką. Agnieszka na kilka dni zamilkła tylko po to, by półtora tygodnia później udzielić wywiadu i poszerzyć swoją wypowiedź o kolejne przemyślenia, a później przyjść do "Pytania na śniadanie" i mówić o hejcie, z jakim ona i jej mąż muszą się mierzyć.
Wizyta w programie śniadaniowym miała pokazać, że tancerka jest ofiarą całej sytuacji, a krytyka za wpis o modzie na brzydotę nie jest wcale uzasadnionym osądem, lecz hejtem. Jednak w programie nie wspomniano o sławnym już poście, a jedynie rozmawiano o "niezasłużonej" krytyce. Internauci bardzo szybko wychwycili hipokryzję sytuacji, czemu dali wyraz pod zdjęciem Kaczorowskiej na jej Instagramie:
Agnieszko, nie rozumiem Pani udziału w dzisiejszym programie, czy miał on na celu postawienie Pani w roli ofiary? Jeżeli tak - dlaczego nie zostało w żaden sposób wspomniane/wytłumaczone widzom, dlaczego tak się w ogóle stało? (...) w programie z ust prowadzącej padają słowa, że ludzie hejtują za wygląd, (...) prowadzący stwierdza, że co kogo to obchodzi, że wygląda staro i grubo w kajaku (...) Czy słowa, które pojawiły się dzisiaj w programie, nie wykluczają się przypadkiem z Pani sławnym postem?
Komentujący słusznie zauważyli, że Agnieszka Kaczorowska sama jest sobie jednak winna. To jej pierwszy post nosił znamiona hejtu - krytykował ludzi nieupiększających się, naturalnych, wprost oceniał wygląd, choć tancerka twierdziła, że jest dokładnie odwrotnie i namawiała do "czytania ze zrozumieniem".
Do dyskusji dołączył również Maciej Pela. Doprecyzował, że telewizyjna rozmowa o hejcie nie dotyczyła tylko komentarzy pod "modą na brzydotę", lecz także wiadomości prywatnych, które para dostaje. Te natomiast są zwyczajnie poniżej jakiegokolwiek poziomu:
Gdyby oglądała pani uważniej, to usłyszałby pani, że określenia "ZDYCHAJ", "OBY TWOJE DZIECKO URODZIŁO SIĘ MARTWE" towarzyszą nam nie od dwóch tygodni tylko dwóch lat. O tym była rozmowa - napisał wzburzony Maciej Pela.
Nierozwiązany pozostał jednak problem wyczucia czasu, jeśli chodzi o pojawienie się w telewizji akurat teraz, co szybko zostało wytknięte:
Tak, ale pojawienie się Państwa akurat w tym czasie w programie nie jest bez powodu, prawda?
Proszę Pana, to jest obrzydliwe co piszą ludzie, ale są tacy wśród nas i niestety, jak się wystawia życie prywatne w przestrzeń publiczną, to należy się z tym liczyć. I życzę Państwu zdrowia i zdrowego dzidziusia.
Dyskusja pod zdjęciem Agnieszki Kaczorowskiej szybko przerodziła się we wzajemne przerzucanie racjami, na co mąż tancerki odpowiadał. Nie wierzył w szczerość życzeń, co szybko zostało mu wytknięte:
Proszę się nauczyć, że niezgadzanie się ze zdaniem Pana żony nie oznacza od razu życzenia jej i dziecku śmierci. Słabe to...
Głos zabrała ponownie również sama sama tancerka, tłumacząc, że jej post nie miał nikogo krytykować. Zarzuciła jednej z komentujących, że ta nie rozumie jej słów i powinna przeanalizować je z "polonistą".
Nie zaczęłam hejtować, a jeśli Pani nie zrozumiała treści postu, to proszę go przeanalizować z polonistą - napisała tancerka.
Ta odpowiedź nie zamknęła dyskusji.
Tu nie potrzeba polonisty, żeby gołym okiem zauważyć, po co ta cała szopka. Pójść do TVP, żeby teraz udawać, że jest się ofiarą hejtu. Jak się wkłada kij w mrowisko to oto taki skutek - podsumowała internautka.
Znaleźli się obrońcy tancerki, twierdzący, że wpis o "modzie na brzydotę" nie był hejtem, ale to, co ją spotkało po nim, już nim jest.
Ona w swoim poście nikogo nie obraziła, to ludzie odbierali na swoje sposoby i czuli się obrażeni, ona nie wymieniła ani jednej osoby konkretnej. A co widzimy w odpowiedziach? Pełne zawiści, braku szacunku, pogardliwe komentarze. Bardzo proszę nazywać rzeczy po imieniu, bo to był hejt.
Jedna z internautek podsumowała kłótnię na temat tego, co jest krzywdzące, a co nie:
(...) nie nazwałabym Pani posta hejtem, ale wiele w nim było sformułowań krzywdzących. Być może nie takie były Pani intencje, ale polecam redagowanie posta pod okiem polonisty, ponieważ ilość komentarzy osób dotkniętych Pani wypowiedzią, jak również Pani próby tłumaczenia się, świadczą o problemach z jasnym formułowaniem myśli. Za komunikat odpowiada nadawca, jeśli pierwszy został zinterpretowany niezgodnie z intencją, należałoby go doprecyzować, aby uniknąć nadinterpretacji.
Każdy kolejny post Agnieszki Kaczorowskiej, w którym wyjaśnia swoje słowa, spotyka się z krytyką. Mleko się wylało, może gwiazda powinna już przestać się tłumaczyć?