Aleksandra Żebrowska prowadzi Instagram dla niemałego grona odbiorców - żonę Michała Żebrowskiego śledzi ponad 400 tys. obserwatorów. To im z dystansem i poczuciem humoru opowiada o cieniach i blaskach macierzyństwa. Mama Franciszka, Henryka, Feliksa oraz Łucji postanowiła opowiedzieć w sieci o kolejnej współpracy z producentem baterii i przy okazji pokazała, jak podobne jest do niej jedno z dzieci.
Influencerka pokazała, że baterie mogą być niebezpieczne dla małych dzieci, dlatego należy uważać z ich przechowywaniem. Umieszczając opakowanie na najwyższej półce, pokazała przy okazji długie włosy, które prawie sięgają pasa. Następnie jeden z jej obserwatorów zauważył, że biegające po salonie dziecko Żebrowskiej również ma podobne kosmyki. "Macie takie same włosy" - czytamy na InstaStories. Influencerka pokazała następnie poplątane pasma, oznajmiając fanom, że się w pewnym stopniu zgadza. "Prawie takie same" - napisała z typowym dla siebie dystansem. Przypomnijmy, że już od dawna fryzury jej dzieci budzą w sieci pewne zainteresowanie. Internauci psioczą, że maluchy mają poplątane włosy, ale celebrytka podchodzi do tego tematu z humorem (więcej na ten temat TUTAJ)
Żona Michała Żebrowskiego pochodzi z wielodzietnej rodziny i od zawsze chciała mieć dzieci. Miała jednak zupełnie inne wyobrażenie na temat macierzyństwa - rzeczywistość wszystko zweryfikowała. "Mimo wszystko 22 lata to bardzo młody wiek na mierzenie się z ciążą, porodem, połogiem. Zresztą niezależnie od wieku ten pierwszy raz potrafi nieźle dać w kość. Jako dziewczynka pomagałam mamie w opiece nad rodzeństwem. Przewijałam, kąpałam, usypiałam. Przez to wydawałam się sobie doroślejsza, odpowiedzialna" - wyznała influencerka dla "Twojego Stylu". "Czułam, że bycie mamą będzie dla mnie naturalne, nie bałam się tego. Miałam w głowie: okej, rodzi się dziecko, bierzemy je do domu, karmimy, myjemy, kładziemy spać i już. Myślę, że to wyobrażenie było głównym powodem mojego rozczarowania. Bo jednak bycie mamą to co innego niż bycie siostrą, nawet najstarszą. Kiedy opiekujesz się czyimś dzieckiem, szczególnie w cięższe, marudne dni, czekasz na moment, gdy wraca mama i przejmuje swoje dziecko, w razie czego dokarmi, sprawdzi, czy wszystko w porządku, bo 'mama wie najlepiej'. Teraz to ja byłam tą mamą, a wcale 'nie wiedziałam najlepiej'" - uzupełniła.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!