Pochodzący z Holandii Jonathan Jacob Meijer ma najprawdopodobniej najwięcej potomstwa na świecie. Jego biologiczne dzieci rozsiane są po różnych zakątkach globu. Mężczyzna nazywany jest nawet nałogowym dawcą nasienia. Zaczęło się niewinnie - chciał pomóc parom, które nie mogą mieć dzieci, zgłaszając się do kliniki. Dziś jest sprawcą ponad 550 ciąż. I choć trafił na "czarną listę" w przychodniach zajmujących się zapłodnieniem, dalej rozsiewa swoje dobro "prywatnie". Niestety, jego "pomocy" nie docenił sąd.
42-letni dziś Jonathan Jacob Meijer swoją "działalność rozpłodową" zaczął wiele lat temu i to od razu z rozmachem. Według medialnych doniesień w 2007 roku mężczyzna zarejestrował się jako dawca nie w jednej, a w 11 klinikach medycznych i bankach nasienia. Zapisał się także do grupy na Facebooku skupiającej bezpłodne osoby, które pragną zostać rodzicami. Okazało się, że Holender jest w tym przypadku rozchwytywany. Kobiety i pary chętnie korzystały z jego usług i wybierały go jako zastępczego biologicznego ojca. Kiedy zliczono potomstwo, które urodziło się z pomocą jego materiału genetycznego, liczby były zatrważające. W samej Holandii ma mieszkać około 375 jego biologicznych dzieci. W Niemczech ma ich 80, a po kilkoro w Argentynie i Australii. Z kolei dyrektor generalny organizacji Donorkind, która pomagała matkom podczas procesu sądowego wyznał, że liczba potomstwa może sięgać... tysiąca.
Według wyroku ma on 550 dzieci. Obawiam się, że chce pobić rekord, a ma już dziś 1000 dzieci - powiedział po rozprawie w rozmowie z mediami.
Jednak dane są mocno niedoszacowane, ponieważ mężczyzna nie powiedział w tym temacie ostatniego słowa. Założył kanał na Youtubie, gdzie prezentuje się w hawajskich koszulach na tle pięknych zakątków świata i oprócz opowiadania o swoich inwestycjach, nagrywa także filmy o tym, jak to jest być dawcą i przyczyniać się do narodzin.
Wkrótce po tym, jak na jaw wyszło, że Meijer działa na masową skalę, matki jego biologicznych dzieci nie były zachwycone. Co więcej, złożyły zbiorowy pozew do sądu. - Gdybym wiedziała, że jest już ojcem ponad setki dzieci, nigdy bym go nie wybrała. Robi mi się niedobrze, kiedy pomyślę o konsekwencjach. On nadal nie przestaje, dlatego skierowanie sprawy do sądu to jedyne wyjście, żebym mogła chronić swoje dziecko - powiedziała jedna z matek, która skorzystała z materiału dawcy w 2018 roku, w oświadczeniu skierowanym do holenderskich mediów. Mężczyźnie przez lata udawało się omijać prawo, gdyż dopuszczalna przez holenderskie prawo liczba dzieci spłodzonych tą drogą to maksymalnie 25 na osobę. Sąd cywilny w Hadze wydał orzeczenie, że 42-latek nie może już oddawać nasienia. Jeśli zrobiłby to ponownie, zostałby ukarany karą grzywny w wysokości 85 tys. funtów. Przyłapanie go na gorącym uczynku nie jest jednak takie proste, gdyż Holender oddaje swój materiał genetyczny na całym świecie, a na Youtubie opowiada, że robi to "prywatnie". "Zacząłem jako dawca na rzecz kliniki (czułem się bezpiecznie, zaczynając w ten sposób), a potem zdecydowałem, że będę pomagać ludziom także prywatnie" - napisał w jednym z komentarzy pod filmem. Co więcej, nie brakuje widzów, którzy pytają o bezpośredni kontakt.