Opublikowany 5 lutego film dokumentalny "Framing Britney Spears” przedstawia karierę piosenkarki od samych początków, aż po okres największej fali popularności. Jednym z wątków, który przewinął się w historii jest ten dotyczący związku i rozstania z Justinem Timberlakiem. Mimo że wokalistka była z nim w latach 1999-2002, czyli już prawie 20 lat temu, były chłopak wielokrotnie wracał do kulis ich medialnego związku - mówił że go zdradziła, a nawet nazwał ją "szmatą". Teraz zdecydował się przeprosić.
Kilka dni temu w sieci pojawił się dokument "Framing Britney Spears". Producenci prześledzili w nim życie wokalistki niemal od samego początku kariery. Nie zapomnieli oczywiście o wątku z Justinem Timberlakiem, z którym wokalistka była ponad trzy lata. Po rozstaniu muzyk wielokrotnie wracał do tematu ich związku, mimo że zapierał się, że nie chce tego robić.
Z kolei Britney milczała, przyjmując w ciszy kolejne oskarżenia ze strony byłego chłopaka. Ten zarzucał jej m.in. niewierność i publicznie stwierdził, że "myślał, że znalazł tą jedyną, ale potem się okazało, że była szmatą". Tę kwestię poruszył także w teledysku do piosenki "Cry Me a River", w której śpiewał o tym, jak został zdradzony przez ukochaną. Temat ich związku wrócił po latach za sprawą publikacji dokumentu o życiu Britney. Reportaż dowodzi, że Justin podczas trwania ich związku, delikatnie mówiąc, nie traktował piosenkarki najlepiej i również nie jest bez winy. Po premierze filmu fani artystki wyrazili swoje niezadowolenie na kontach w mediach społecznościowych piosenkarza. Pod wpływem fali hejtu, która się na niego wylała, zdecydował się przeprosić.
Widziałem te wszystkie wiadomości, tagi, komentarze, wątpliwości i chciałabym się do tego odnieść. Jest mi przykro z powodu momentów w moim życiu, w których moje działania przyczyniły się do powstania problemu - kiedy mówiłem nie na temat lub nie broniłem tego, co było słuszne. Wiem, że czerpałem korzyści z systemu, który przyzwala na mizoginię i rasizm - zaczął wpis na Instagramie.
W dalszej części Justin zwraca się do Britney i Janet Jackson, z którą w 2004 roku wystąpił na Super Bowl. Na scenie oderwał z jej stroju kawałek materiału i tym samym odsłonił jej pierś. Nigdy wcześniej za to nie przeprosił mimo że miał świadomość, że Jackson spotkała się po tej sytuacji z dużą krytyką, która miała wpływ na jej dalszą karierę.
Szczególnie chcę przeprosić Britney Spears i Janet Jackson, obie z osobna, ponieważ zależy mi na tych kobietach i szanuję je, a wiem, że zawiodłem. Czuję się również zmuszony do odpowiedzi, po części dlatego, że każdy wmieszany w to zasługuje na coś lepszego, a co najważniejsze, ponieważ jest to przemiana, której z całego serca chcę być częścią.
Timberlake pisze też o chęci zmiany swojego zachowania.
Nasza branża jest zepsuta. Nastawia mężczyzn, zwłaszcza białych, na sukces. Jako człowiek na uprzywilejowanej pozycji muszę o tym głośno mówić. Z powodu własnej ignorancji nie widziałem tego wszystkiego, co działo się w moim życiu, ale nie chcę już nigdy mieć korzyści z tego, że inni są ściągani w dół. Nie byłem idealny. Wiem, że te przeprosiny to pierwszy krok, który nie rozgrzesza moich działań z przeszłości. Chcę wziąć odpowiedzialność za moje własne błędy, jak również być częścią świata, który podnosi na duchu i wspiera. Bardzo zależy mi na dobrym samopoczuciu ludzi, których kocham i kochałem. Mogę robić coś lepszego i będę to robił.
To pierwszy taki krok w stronę pojednania z byłą ukochaną. Cóż, wydaje się, że całkiem słuszny, zważywszy na to, że Britney nigdy nie wypowiedziała się źle o Justinie - nawet gdy Spears zabrała głos na temat dokumentu, nie odnosiła się tam bezpośrednio do Timberlake'a.
Trudno oprzeć się jednak wrażeniu, że przeprosiny Justina nie są do końca szczere, ale wynikają z cynicznej kalkulacji. Oczywiście, można przyjąć, że wydoroślał na tyle, by rozliczyć się z przeszłością, ale trudno nie zadać sobie pytania, dlaczego rachunek sumienia pojawił się akurat teraz. Timberlake prawdopodobnie przestraszył się, że po emisji dokumentu "Framing Britney Spears” jego wizerunek mocno ucierpi, fani odwrócą się od niego, a co gorsza to samo mogliby zrobić reklamodawcy.