Więcej na ten temat znajdziesz na Gazeta.pl.
Beata Tadla i Jan Kietliński byli gośćmi "Dzień dobry TVN", gdzie mówili o swoim zaangażowaniu w pomoc na rzecz Ukrainy po rosyjskiej inwazji. Syn dziennikarki, który pomaga na przejściach granicznych, ocenił sytuację panującą na granicy ukraińsko-węgierskiej, której długość wynosi 103 kilometry. Twierdzi, że brakuje tam wolontariuszy, a uchodźcy nie mają, co liczyć na ciepłą odzież, koce czy gorącą herbatę. Polacy mieszkający na Węgrzech mają na ten temat inne zdanie.
Jan Kietliński w wywiadzie dla "Dzień dobry TVN" ocenił, że sytuacja na węgierskiej granicy jest bardzo trudna i zgoła inna od tej w Polsce. Jak stwierdził, po stronie Węgier nie ma żadnej pomocy dla uchodźców, na próżno też szukać wolontariuszy.
Na Węgrzech nie ma absolutnie niczego. (...) Jeżeli nie posiadamy samochodu, jeżeli jesteśmy pieszo lub jedziemy autokarem, to utrudnienia są po prostu ogromne. Nie ma po stronie Węgier żadnej pomocy. Nie ma absolutnie nawet jednego wolontariusza, nie ma nawet jednej pary butów, jednej ciepłej odzieży, koca czy ciepłej herbaty - relacjonował sfrustrowany.
W odpowiedź na słowa syna Tadli Plejada opublikowała listy od mieszkańców Węgier, którzy nie zgadzają się z jego wypowiedzią. Jedna z czytelniczek pisze, że akcje charytatywne mogłaby wymieniać w nieskończoność:
Niemniej od samego początku konfliktu zaczęły się zbierać większe i mniejsze grupy, które z własnej woli zaczęły kursować między Budapesztem i okolicami a granicą od Zahony do Tiszabecs, dostarczając jedzenie, lekarstwa i środki czystości. (...) Przykłady takich udanych akcji mogłabym mnożyć w nieskończoność, bo to nie była jednorazowa sytuacja. To się dzieje cały czas - czytamy w jednym z listów.
Inna z internautek twierdzi zaś, że mieszkańcy Węgier są bardzo zaangażowani w pomoc uchodźcom i słowa Kietlińskiego są niesprawiedliwe.
Mieszkam na Węgrzech, znam osobiście ludzi, którzy organizują tutaj pomoc, firmy działające lokalnie zachęcają pracowników do wzięcia dodanych specjalnie na ten cel dni wolnych, żeby podjąć się zadań wolontariackich. Ludzie jeżdżą na granicę, by odbierać uchodźców i przyjmują ich w domach. W tej sytuacji ogłaszanie, że Węgrzy nie pomagają, jest bardzo nie na miejscu - czytam w kolejnym liście.
Jak oceniacie słowa syna Beaty Tadli?
Wszystkie wiadomości na temat wojny w Ukrainie
Jak pomóc Ukrainie - pomoc prawna