Agnieszka Kotlarska odeszła dziesięć lat temu kilka dni przed swoimi 44. urodzinami. Aktorka znana m.in. z "U Pana Boga za miedzą" zmagała się z chorobą nowotworową, o której opowiedziała jedynie najbliższym. Osierociła dwójkę dzieci, które wychowała. Mimo druzgocącej diagnozy Kotlarska do końca pracowała oraz spełniała się poprzez działalność charytatywną.
Kotlarska skończyła w 1994 roku Państwową Wyższą Szkołę Teatralną w Warszawie i już jako absolwentka związała się z Teatrem Dramatycznym w stolicy. Przez lata pracy wystąpiła w wielu sztukach na deskach teatru, dzięki którym zyskała powszechne uznanie krytyków. Z czasem zaczęła pojawiać się także w telewizji - mogliśmy ją oglądać m.in. w "Przyjaciółkach", "Klanie", "Szpilkach na Giewoncie", "Na dobre i na złe", "BrzydUli" oraz "Plebanii". Na dużym ekranie wystąpiła również we wspominanym "U Pana Boga za miedzą" w reżyserii Jacka Bromskiego, wcielając się w postać Mariny Chmiel. Ostatnim filmem z udziałem Kotlarskiej było "Chce się żyć" Macieja Pieprzycy.
Oprócz pracy w branży filmowej aktorka prowadziła też zajęcia teatralne dla dzieci oraz angażowała się w działalność Fundacji im. Darii Trafankowskiej - zajmującej się pomocą ciężko chorym artystom. Kotlarska miała do końca chcieć pomagać ludziom oraz nie narzekać na swoją ciężką sytuację.
Jeszcze w czasie studiów Kotlarska znalazła wspólny język m.in. z Małgorzatą Kożuchowską oraz Agatą Kuleszą. Pierwsza z nich po śmierci aktorki zorganizowała nawet zbiórkę pieniędzy finansową na rzecz dzieci Kotlarskiej. Wychowaniem pociech zajęła się później ich babcia. - Agnieszka była aniołem dobroci. Pomagała innym, podnosiła na duchu, nawet gdy była już ciężko chora. Sama nigdy się nie skarżyła. Nie chciała obarczać nikogo swoimi problemami - wspominała aktorkę Katarzyna Traczyńska z zarządu fundacji im. Darii Trafankowskiej.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!